wtorek, 24 września 2013

Rozdzial XI: Ring-ding-ding-ding-dingeringeding!

piosenka, ktora sluchalismy w sobote non stop, kompletnie bez sensu, ale genialna!

Ten tydzien zlecial mi tak szybko (z reszta chyba jak każdy tydzień ;p). Już nawet za bardzo nie pamiętam co się dzialo (może dlatego, ze każdy dzień mimo tego, ze rozni się od poprzedniego, jest praktycznie taki sam/ tak wiem, ze to ma sens).

Poniedziałek (16.09) przywitałam koszulka ‘I hate Mondays’, so true. Dzien w szkole nie był za bardzo ekscytujący, bo nie czułam się za dobrze. Wreszcie znalazłam kogos kto mieszka na mojej ulicy i może mnie podwozić po szkole w te dni, w które moje hsiostra nie może. Okazalo się, ze mam z tym chłopakiem American Government, wiec bez problemu poprosiłam go o podwozke. Może było to trochę dziwne, bo nigdy wcześniej z nim nie gadałam, ale się zgodzil. Nie bylam tylko pewna gdzie mam na niego czekac (taka jestem madra, ze nawet o to nie zapytałam). Najpierw postałam chwile pod sala gimnastyczna, bo z reguly wszyscy tamtędy ida na parking, gdy po 5 min go nie było, wyszłam ze szkoły i rozejrzałam się po parkingu. Oczywiście nie nigdzie go nie widzialam. Nie miałam tez jego numeru, wiec zaczelam pisać smsa do G z prosba o to, ale wtedy ja zobaczyłam. Podbieglam do niej i poprosiłam, żeby napisala do tego chłopaka. ‘Sure, no prob. Oh, crap! I don’t have his number’ Seriously?! ‘Pieknie, teraz czeka mnie “przyjemny” spacer…” – pomyslalam. Ale na szczescie G miala numer do jego siostry, wiec zadzwonila do niej I poprosila, zeby zawiozla mnie do domu (od razu zalatwilam sb podwozke na następny dzień hehe). Jak tylko weszłam do domu, to poszlam spac. Czulam się zle, wiec bardzo dobry pomysłem było moje pozniejsze wyjście na fitness. Myslalam, ze umre tam, serio. Cwiczenia były trochę meczace, a kaszel i katar wcale mi nie pomagaly. Także się super bawiłam… Gdy dotarlam do domu marzeniem było lozko. Dzieki Bogu cala prace domowa zrobiłam podczas homeroomu, wiec mogłam wziąć cieply prysznic i odpocząć.

Wtorek (17.09) praktycznie wygladal tak samo jak poniedziałek. Po szkole poszlam spac, bo czułam się jeszcze gorzej niż poprzedniego dnia. Obudzila mnie hmama i zapytala, czy chce isc na mecz soccera. Poczatkowo nie chciałam, ale zaczela mnie przekonywać, ze to wazny mecz i prawdopodobnie będę zalowac jak nie pojde. No wiec poszlam i NIE ZALUJE. Najpierw był mecz chlopakow w Coshocton, który oczywiście wygraliśmy (przynajmniej druzyna soccera jest dobra :P), a później razem z G i jej kolega pojechaliśmy do pobliskiego miasta na mecz soccera dziewczyn. Była to chyba najwieksza sekcja uczniowska, jaka kiedykolwiek widziałam. Przybyli tam dosłownie WSZYSCY (footballisci, piłkarze, cheerleaderki + tacy zwykli uczniowie jak ja). Walka była zawzieta, a nasze dziewczyny niepokonane, ale niestety do czasu… Ostatnie dwie minuty… Wystarczyly 2 minuty, żeby zepsuc cala opinie o ‘undefeated ladies redskin’. Akurat tego dnia najlepsza zawodniczka musiala być chora (swoja droga, to biorac pod uwagę to, ze miała goraczke to i tak sobie niezle poradzila). Atmosfera po tym jednym golu zmienila się diametralnie. Duzo osob miało nawet  lzy w oczach (wow, serio, żeby przez jeden przegrany SZKOLNY mecz już tak?!). Gdy wrocilysmy do domu, htata zrobil mi jedna z najlepszych kanapek jakie w zyciu jadlam – grilled peanut butter & jelly! Wczesniej to nawet w zyciu nie pomyslalam, ze to rzeczywiście może być dobre, a tu jednak. Taki surprise!

W srode (18.09) odbyla sie prezentacja na temat wszystkich rzeczach związanych z graduation ceremony (ubraniach na gc + milionie rzeczy, typu bluzy z napisem ‘Senior 2014’, które najchętniej wszystkie bym kupila). Gdy weszłam do audytorium, bylam jedna z pierwszych osob. Przede mna siedział chłopak, którego kojarzyłam z lunchu (siedzi przy stoliku footballistow). Korzystajac z okazji, ze praktycznie nikogo tam nie było, zadałam mu jedna z najgłupszych pytan jakie kiedykolwiek zadałam, ‘czy grasz w football?’ (oczywiście, ze gra skoro siedzi przy stoliku z graczami i nosi koszulke druzyny…-,-). Kompletnie zaskoczyl mnie swoja odpowiedział, która brzmiała ‘tak’. A wszystko to było po to, żeby otrzymać jersey na piątkowy mecz, co oczywiście się oplacilo.

W czwartek (19.09) podczas lunchu chłopak, którego imienia oczywiście nie znalam, dal mi swoja koszulke. Gdy wrocilam do swojego stolika, dziewczyny od razu zapytala się mnie czyja to jersey. Ehmm… tak jakby nie mam bladego pojęcia (?!). Zaczelam im go opisywac, ale co ja w zasadzie mogłam powiedzieć o kims, kogo widziałam kilka minut. Na szczęście koszulki sa numerowane, wiec powiedziałam ‘Eee…jakies 24…’. I wtedy wielkie WOW. ‘Good job!’ ‘Hmmm czy to jakiś dobry zawodnik?’ – odpowiedziałam ze zdziwieniem. ‘To kapitan druzyny!’ Hehe okay, nie mam problemu, żeby nosic jego koszulke :P (chociaż szczerze mowiac to inaczej wyobrazalam sobie kapitana druzyny footballowej, wszystko przez te filmy dla nastolatek…). Na American Govt. znowu poprosiłam tego chłopaka o podwozke (tym razem miałam zamiar zapytać gdzie powinnam na niego czekac!!!). Okazalo się, ze się nie zrozumieliśmy. On myslal, ze AG to mój ostatni przedmiot tak jak jego, wiec przynajmniej teraz wiem, czemu go nigdzie nie widziałam w poniedziałek (hehe). Przeprosil mnie za to nieporozumienie i napisał do swojej siostry, żeby mnie podwiozła. Wiec  ze szkoły wracałam z moja nowa szoferka (jk) i jej kolegami. Zadawali mi mase smiesznych pytan i oczywiście uwielbiali mój akcent (hehe). Jedyna rzecza, która mi się nie podobala, to to, ze zwracali się do mnie ‘Urszula’. Powiedzialam im, ze tylko jedna osoba tutaj tak do mnie mowi – nauczyciel matematyki. Z racji tego, ze mam z nimi ten przedmiot, od razu powiedzieli, ze zwroca mu uwagę na następnej lekcji (jak słodko <3). Po powrocie do domu nadszedł czas na cos, na co czekałam od miesiąca – skype z rodzinka! Cudownie było się wspólnie posmiac i poplotkować. Mimo ze za bardzo nie tesknie za Polska (w sumie nie mam na to czasu :P), to jednak ucieszyłam się, ze wreszcie mogłam z nimi porozmawiać. Nawet pokazałam im moja hsiostre (ale ona nie chciała się za bardzo im pokazac :P). Po południu poszlam na strech&flex, a później razem z hmama pojechalysmy kupic rzeczy na sernik, który chce zrobić.

W piątek (20.09) znowu musiałam wstać o 6 z powodu spotkania Key Club. Na dworze było jeszcze strasznie zimno, ale wiedziałam, ze po południu będzie goraco, wiec zalozylam krótkie spodenki (zalowalam tej decyzji tylko przez droge z samochodu do szkolnego budynku, która była niesamowicie dluga – cala 1 min). W szkole wszyscy na mnie zerkali (w sumie to nie na mnie tylko na koszulke, która miałam na sobie). Jeden chłopak nawet zapytal się mnie, czy mogłabym zalozyc jego koszulke następnym razem (ale fajowo :P przynajmniej nie będę musiala zachowywać się jak idiotka i pytac footballisty czy gra w football xd). Po powrocie ze szkoły skypowalam z przyjaciolmi (jak ja chciałabym, żeby oni wszyscy tutaj byli…). Prawdopodobnie to dzięki rozmowom z długo niewidziana i niesłyszana „Polska” miałam przez caly wieczor taki wspanialy humor. O 7 pm jak co piątek - mecz. I jak już chyba tradycyjnie przed meczem pora na shake’a. Gdy dotarlam z G do strefy uczniowskiej, awkward moment. Usiadlam kolo dziewczyny chłopaka, którego miałam koszulke i jej kumpeli (ostatnim razem jak G miała koszulke jakiegoś chłopaka, to jego dziewczyna zaczela wypisywać jakies rzeczy na jej temat na tweeterze). Ta jednak nic nie powiedziała, wiec miałam spokoj i mogłam milo spedzac czas ;) W pewnym momencie dziewczyna, z która mam AG, odwrocila się do mnie i zapytala ‘Hej, czy to ty idziesz z C na homecoming?’ ‘Hm, tak sadze, ale nie poznałam go jeszcze’ – odpowiedzialam. Wtedy wszyscy, którzy stali dookoła mnie zaczeli się smiac (ale ja zabawna jestem hehe, a ona powiedziała, ze to jej kuzyn i jest slodki (hehe). Chwile później zobaczyla, ze przyszedł na mecz, wiec go zawolala. ‘Hej, Cody, to ta dziewczyna z Polski! Powiedz cos!’ (no bo ja nie mam imienia jestem tylko dziewczyna z Polski xd). Wiec się przedstawiłam w bardzo oryginalny sposób ‘to ja jestem ta dziewczyna, która zabierasz na homecoming’ hehe ‘Milo cie wreszcie poznac’ i to była nasza cala konwersacja (calkiem dluga jak na to, ze mamy spedzic ze sobą caly wieczor hehe). Slyszalam tylko jak ta dziewczyna powiedziała do niego, ze mój akcent jest calkiem sexy (pierwszy raz cos takiego uslyszalam). A no i tak się skupiałam na opisywaniu mojego wieczoru, ze zapomniałam napisac cos o samej grze. Wygralismy mecz!!! (pierwszy i pewnie ostatni raz haha ale nie no wspieram moja druzyne i 3mam kciuki/ teraz pewnie lepiej byłoby nie wspominać, ze przeciwna druzyna była bardzo mala – miała chyba ok. 5 ekstra zawodnikow + nawet jedna dziewczyne w zespole).

W sobote (21.09) był długo wyczekiwany Rotary weekend. Nie mogłam się doczekać, żeby znowu spedzic chociaż jeden dzień z innymi wymiencami (dlatego ucieszyłam się, ze zmienili mi data homecomingu – miał być 21.09). 0 10.30 przyjechala po mnie moja  konselorka. Wzielysmy tez jedna dziewczyne z pobliskiego miasta (ona chce pojechać na wymiane) i wyruszylysmy. Podroz do Logan trwala mniej niż 2 h. Po drodze wstapilysmy na lunch do jednego z amerykańskich barow (tak, takich jak na filmach :P). Gdy dotarlysmy na miejsce, od razu poleciałam na plotki do innych wymiencow. Chwile później przybyli już wszyscy i zaczelismy zabawy. Pierwsza jeszcze zapoznawcza, bo było trochę nowych osob ( w tym nowy wymieniec z Wloch, który tak jak na Wlocha przystalo, jest przystojny ;p). Pozniej przyszli exchange students poszli do innego pokoju na prezentacje, a my, aktualni wymiency zostaliśmy, dzieliliśmy się wrażeniami i graliśmy w Apples to Apples (moja druzyna wygrala hehe :P) i Twistera. Nastepnie wszyscy razem poszliśmy na spacer, a jak wrocilismy to czekala na nas już goraca pizza. Po kolacji pisaliśmy listy do aktualnych wymiencow z USA, a później graliśmy w kalambury, gadaliśmy, tanczylismy, po prostu cieszyliśmy się swoim towarzystwem. O 12 am zgasili nam swiatlo, wiec nie było wyjścia, trzeba było isc spac (ale nikt chyba nie narzekal, bo wszyscy byli bardzo zmeczeni). O 7.30 am w niedziele (22.09) pobudka i swiezutkie donuts z kawka na śniadanko (zyc, nie umierać). Ok. 9 am odebrala mnie i moja kolezanka jej mama i wyruszylysmy. Nie wiem jak ona to zrobila, ale kompletnie nie znala drogi (a przecież musiala jakos tam dotrzeć?! Gdzie tu sens????), wiec się zgubilysmy, ale na szczęście tylko raz. Gdy dotarlam do domu, wzielam szybki prysznic i od razu pojechałam z moja hrodzinka do hbabci. Zebrala się tam cala rodzinka, wiec spedzilismy ‘family Sunday’. Wspolnie pracowaliśmy w lesie– przygotowywaliśmy drewno na zime. Było calkiem fajnie i praca wcale nie była taka ciezka jaka się wydawala na początku. Pozniej zjedliśmy lasagne i 3 desery (apple pie – wole szarlotke amerykanska robiona przez moja mame, ale ta tez była dobra :P, taka salatke z owocami i marshmallow – pyszna i mini tarty z czekolada i orzechami – niebo). Do domu dotarliśmy kolo 9 pm i od razu poszlam do lozka. Nawet nie chciało mi się wziąć prysznica (czego zalowalam później rano, gdy musiałam wstać o 6 am…).

Poniedziałek (23.09)
Nie czułam się za dobrze. Prawdopodobnie dlatego, ze pol niedzieli spedzilam na dworze, a za cieplo nie było. Dlatego jedyne o czym marzyłam przez caly dzień to powrot do domu. Mojej szoferki nie było dzisiaj w szkole, G miała trening, nikt z zapytanych przeze mnie osob nie wiedział, gdzie jest moja ulica, a ja nie chciałam ryzykować ze szkolnym autobusem, wiec musiałam wracac ze szkoły na piechotę. Wszystko byłoby fajnie gdybym się tylko zgubila. Na szczęście zobaczyłam znajome twarze i zapytałam się o droge. Jeden chłopak mnie podprowadzil kawalek i nawet dal mi swój numer w razie czego jakbym się znowu zgubila (tak bardzo watpil w moja orientacje w terenie haha). Na szczęście dotarlam bez zadnych problemów (no dobra może z jednym, moja ulica jest na wzgórzu, wiec musiałam isc pod gore – masakra jakas haha). „Spacerowalam” sobie obok domu hdziadkow i wtedy, gdy mnie zobaczyli, to byli zdziwieni, ze wybrałam powrot na piechotę (yhy, ‘wybralam’). Powiedzieli tez, ze zawsze mogę do nich zadzwonić i wtedy po mnie przyjadą (jak milo ;)). Gdy wreszcie dotarlam do domu (w sumie nie zajelo mi to dużo czasu, bo tylko 3 piosenki), porozmawiałam trochę z kumpelami na skype, a gdy wrocilam hmama opowiedziałam jej moja przygodę. Stwierdzilam, ze nie czuje się najlepiej, wiec nie poszlam na fitness, tylko spedzilam popołudnie w dresie z kubkiem herbaty z cytryna. Przy kolacji G powiedziała mi, ze następnym razem powinnam stać na parkingu i pytac przypadkowych ludzi, jak jedna osoba powie nie, to zawsze mogę zapytać się kogos innego (dobry pomysl! Lepszy niż spacer pod gore haha).


Caly wieczor spedzilam nad tym postem, a jutro mam test z AG, wiec cos czuje, ze zamiast spac podczas homeroomu, będę musiala wyciagnac moje notatki, no ale ;)

wszyscy kochani <3

z najlepszymi wymiencami!

Ulczix

1 komentarz:

  1. Hey Ula!! It seems like you have quite an interesting life! I don't understand everything but Google Translate is not perfect! haha! I have a blog as well so if you wanna check it: http://liveyourhipsterlife.blogspot.com.es/

    xx
    Ariadna

    OdpowiedzUsuń