niedziela, 1 września 2013

Rozdzial VIII: Pierwszy mecz (a raczej mecze) - zaliczone!

 Na początku to musze się wam do czegos przyznać. Jestem tutaj już 2 tygodnie, a do końca chyba jeszcze nie zdaje sobie sprawy, ze moje największe marzenie staje się rzeczywistoscia. Nie doszło jeszcze do mnie to, ze jestem tym upragnionym ‘exchange student’. Może to dlatego, ze wszyscy sa tutaj dla mnie tacy dobrzy, ze czuje się jak w domu. Już nawet przyzwyczaiłam się do angielskiego w takim stopniu, ze nie czuje roznicy miedzy polskim (pomalu zaczynam myslec po angielsku, wiec teraz czekam już tylko na sny po angielsku). Powoli do mnie dociera to, ze rok to wcale nie jest dlugi okres czasu (jeszcze dobrze się to wszystko nie zaczelo, a ja już mysle, ze to się zaraz skończy). Dlatego mam zamiar wykorzystać kazda sekundę spedzona tutaj (bo wyspac to ja mogę się po śmierci lub w powrotnym samolocie…;)).

Wtorek (26.08)
Bylam na kolejnym spotkaniu lokalnego klubu Rotary. Z racji tego, ze było o 12 pm, mój htata odebral mnie o 11.30 am (urwalam się troszkę z lekcji :P). Na spotkaniu zjedliśmy lunch, pogadaliśmy, pograliśmy w kalambury. Było smiesznie. No i poznałam wreszcie moja konselorke, wydaje się mila. Mialam wrocic do szkoły na 1 pm, czyli akurat na American Government, ale mój htata jeszcze z kims rozmawial i przez to dotarlam do szkoły na 1.20 pm. Zanim jednak poszlam do klasy, musiałam udac się do gabinetu ‘attendance’, żeby wpisac się na liste przybytych i dostać pass (usprawiedliwienie/przepustke dla nauczyciela). Tak się spieszyłam na zajecia (była to dopiero moja druga lekcja govt., bo zmieniłam w pon), ze prawie wywaliłam się na schodach. Nie miałam tez czasu, żeby zdjąć rotariańskiej marynarki. Siega mi ona do polowy uda, a ze tego dnia było goraco (z reszta jak na razie jak co dzień) i miałam na sobie krótkie spodenki, to gdy weszłam do sali, wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli, bo myśleli, ze nie mam spodni (ale rozwiałam ich wątpliwości zdejmując zakiet).
Po południu pojechalysmy (ja&G) na mecz soccera chlopakow. Było fajnie. Oczywiście wygraliśmy :P Poznalam tez sporo nowych ludzi, którzy na początku nie wiedzieli, ze jestem wymiencem. I oczywiście polowy imion nie pamiętam, ale już się przyzwyczaiłam do tego :P Kolo 7 pm wrocilysmy do domu na kolacje, a później razem z przyjaciomi G obejrzalysmy final ‘Pretty Little Liars’. Troszke bylam zszokowana finalem sezonu, ale oni to normalnie przezywali, jakby swiat caly im się zawalil (dla mnie to było trochę zabawne :P).

Środa (27.08)
Picture Day! Mam nadzieje, ze jakos wyszłam na tym zdjęciu (mimo ze bez uśmiechu z zebami, do którego się już powoli zaczynam przyzwyczajać… oni tutaj wszyscy się tak usmiechaja i jeszcze mi tez kaza się tak usmiechac!). Oprocz tego zmienili mi tez lunch (zamiast A mam B). Z jednej strony się ciesze, bo jest trochę później, ale to i tak jest za wcześnie na jedzenie. Ale teraz przynajmniej spędzam go z wieksza grupa osob, które znam. Na angielskim poszliśmy do sali komputerowej, żeby przepisac nasze eseje. Usiadl kolo mnie jakiś chłopak, który powiedział, ze jakbym chciała, żeby przeczytal mój esej i wylapal mi ewentualne bledy, to zebym się nie bala, bo dużo osob go o to prosi. Gdy powiedziałam, ze jestem wymiencem z Polski, to bardzo się zdziwil (nie to ze cos, ale jesteśmy razem na tych zajęciach od początku roku i moje imie i nazwisko ani trochę nie brzmi jak angielskie…). Na algebrze nauczyciel zadal pytanie, na które nikt oprócz mnie nie znal odpowiedzi albo bal się odezwac (no bo nie da się ukryc, ze trzeba być geniuszem, żeby powiedzieć, ze wspólnym mianownikiem 7 i 2 jest 14…). Odpowiedzialam chyba jednak trochę ironicznym tonem, bo nauczyciel mi powiedział dla zartow, ze teraz mogę się smiac z tych wszystkich glupi dzieci w amerykańskich szkołach (tylko on to ujal w trochę mniej obraźliwe słownictwo :P).
Po szkole razem z hmama i G pojechalysmy na dzień otwarty do studia tanecznego. Okazalo się, ze oferują darmowe zajecia dla exchange students (kolejny + do bycia wymiencem!). W przyszłym tygodniu mam zamiar pojsc na wszystkie zajecia, które sa przeznaczone dla mojej grupy wiekowej, żeby zobaczyć, co mi się podoba i na co chce chodzic. Pozniej zjedliśmy chinszczyzne na kolacje i razem z hmama poszlam na spracer z psem. Gdy wrocilysmy, zaczelam ja uczyc polskiego (w jej ustach to brzmiało jak chiński :P).

Czwartek (29.08)
W szkole w sumie się nic szczególnego nie wydarzyło. No może poza tym, ze podczas lunchu, gdy szlam wyrzucić smieci, stol pelen footballistow zaczal krzyczeć do mnie ‘hey’. Na początku zignorowałam ich, ale jak wracałam z kosza, to już się nie dalo ich ignorować, musiałam się zatrzymać i z nimi pogadać. Zaczeli zadawać podstawowe pytania, którymi juz powoli rzygam. Zapytali się, czy jestem nowa, czy exchange student, jak mam na imie itp. Jak im powiedziałam, ze jestem z Polski, to zrobili dziwne miny, do których już się przyzwyczaiłam, bo polowa ludzi w tej szkole nie wie, ze taki kraj w ogole istnieje.
Po południu znowu z G pojechalysmy na mecz soccera chlopakow, który znowu wygrali (ale tym razem walka była zacieta i jedyny gol zdobyli dopiero w końcowych minutach). Czesc meczu spedzialm z G i jej znajomymi, a czesc z dziewczynami z lunchu. Poznalam tez jedna nowa, która tez myslala, ze jestem po prostu nowa uczennica. Powiedziala tez, ze slyszala, ze  jest jakas dziewczyna z Polski, ale nie sadzila, ze to ja. Po meczu poszlam do G, żeby z nia wrocic. Znowu poznałam kilka dziewczyn, które już wcześniej zdazyly dodac mnie na insta ;)

Piątek (30.08)
Mialam pierwszy quiz (nie licząc quizow z Niemca, które sa prawie na każdej lekcji). Ten był z matmy, wydaje mi się, ze dobrze mi poszedł. Na angielskim czesc mojej klasy znowu udala się do sali komputerowej (no dobra tylko ja i jeden chłopak; chciałam wydrukować mój esej). Gdy razem z nauczycielem weszliśmy do tej sali, już inna klasa zajela czesc komputerow, ale pozwolili naszej dwojce skorzystać z kilku. Na tych zajęciach było tylko dosłownie kilka dziewczyn, a reszta to chłopaki, wiec jak tylko weszłam do Sali, to wszyscy się na mnie popatrzyli i szeptali do siebie zapewne, ze jestem ‘exchange student’ (no bo skad mogę wiedzieć o czym szeptali? :P). Pozniej był lunch i znowu stol footballistow cos zaczal do mnie gadac. Niestety zapomniałam zapakować sb jedzonko z domu i musiałam jesc to ohydne jedzenie ze szkolnej stolowki…
Po szkole razem z moja konselorka i osobami z Rotary pojechałam do banku zalozyc konto. Wrocilam kolo 5 pm do domu, zdazylam zmienić ubrania na cos w barwach szkoły i już od razu razem z G i dziewczynami z wczorajszego meczu pojechalysmy do Cambridge (ok. 1 h od Coshocton) na mecz footballu chlopakow z naszej szkoły (mój pierwszy mecz footballu w zyciu!). Jechalysmy dużym samochodem z glosna nastawiona muzyka, było nas 7 i dużo smiechu. Po drodze wstapilysmy cos jeszcze cos zjeść. Gdy weszlysmy na boisko, poszlysmy na strefe naszej szkoły i zaczelysmy szukac znajomych. Siedzialysmy (a raczej stalysmy na miejscach siedziacych) na wprost cheerleaderek z naszej szkoły. Mimo tego, ze kompletnie nie wiedziałam o co chodzi w tej grze i nasza druzyna grala beznadziejnie, to swietnie się bawiłam. Samochod mialysmy na parkingu kolo boiska, wiec trochę musialysmy czekac, żeby wyjechać. W drodze powrotnej jechal z nami jeszcze brat jednej z dziewczyn i jego kolega (mieli oni 14 lat). Tak mi się przyfarcilo, ze siedziałam z nimi na tyle. Gdy dowiedzieli się, ze jestem exchange student, od razu stwierdzili, ze to ‘awesome’ (no nie da się ukryc :P). Kiedy powiedziałam, ze jestem z Polski, to oczywiście co pierwsze zobaczyłam? Dziwne miny. Powiedzialam, ze to kolo Niemiec, to wtedy jeden z nich się zapytal, czy to w Europie. Drugi zadal mi pytanie, czy lubie Zydow, ja ze czego mam ich nie lubic. Na to on się mnie zapytal, czy lubie Hitlera, wiec ja go oswiecilam i powiedziałam, ze nie jestem z Niemiec, tylko z Polski, która jest kolo Niemiec i poza tym nawet ludzie z Niemiec nie lubia Hitlera. Troszke się pogubil. Pozniej już zadawali mi normalne pytania o Polsce, szkole, co sadze o Stanach itp. Do domu wrocilysmy kolo 23 i od razu poszlam się polozyc, bo bylam bardzo zmeczona, a rano wyjezdzalismy do Columbus.

Sobota (31.08)
Mimo ze to sobota, to znowu musiałam wstać bardzo wcześnie, bo o 8 am wyjezdzalismy do Columbus na mecz amerykańskiego footballu (Ohio State vs. Buffalo). Po drodze zgarnelismy jeszcze dziewczyne z Brazylii i przyjaciolke G. Był to mój drugi mecz, wiec już troszkę orientowałam się o co chodzi (z reszta patrzyłam się po prostu na ludzi i cieszyłam się i smucilam, kiedy oni). Było baaaaardzo goraco. Myslalam, ze się rozplyne (z reszta sadzac po koszulkach i zapachu innych osob to chyba nie tylko ja…). Przez to slonce tez się przepięknie opaliłam na dekolcie, ramionach, udach i nosie (przepięknie, czyli na czerwono/ mój htata stwierdzial, ze wyglądam uroczo jak Rudolf…). Hmama kupila mi przypinke z maskotka druzyny, będę miała do rotariańskiej marynarki ;) Po meczu wszyscy byli strasznie zmeczeni (i od slonca, i od wrazen), wiec pojechaliśmy prosto do Coshocton. Przespalam się trochę po drodze (nie tylko ja). Wieczorem hosci widzieli się ze znajomymi, wiec my z G pojechalysmy po jedzenie do Wendy’s i zjadlysmy w domu (nie mialysmy ochoty nigdzie wychodzić szczerze mowiac, przynajmniej ja nie miałam). Gdy nas nie było, to piesek narobil kupke na dywan (co dla mnie znowu było zabawne, a dla G nie, bo musiala sprzatac…:P/ w sumie to jakbym ja tak pare razy w tygodniu musiala sprzatac psie odchody, to to dla mnie tez nie byłoby zabawne).

Jeszcze nie wiem co będziemy jutro robic (1.09), na pewno pojdziemy rano do kościoła, wiec tez musze wcześnie wstać. W poniedziałek (2.09) jest Labor Day, wiec nie ma szkoły (a w Polsce to pierwszy dzień szkoły :P). W srode (4.09) mam test z American Government, wiec musze powoli zacząć się uczyc (tym bardziej, ze nie pisałam quizu).


Wstawiam trochę fotek z dzisiejszego meczu! Ohio State gora! Go Buckeyes!



OHIO


widzicie te usmiechy z zebami??? juz coraz lepiej mi idzie!


z Marina (dziewczyna z Brazylii)/ no dobra jeszcze troche zawodze z tym usmiechem z zebami


Marching Band


Mamo! Tato! Zrobilam sobie tatuaz na pamiatke!/ no dobra jeszcze troche zawodze z tym usmiechem z zebami...









Ulczix

4 komentarze:

  1. Uwielbiam twojego bloga i sposób w jaki go piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog naprawdę mnie zauroczył ;) często wchodzę i czytam co u Ciebie, Twój styl pisania jak i doświadczenia jakie zdobywasz...coś wspaniałego!

    OdpowiedzUsuń