Na początku to musze się wam do czegos przyznać. Jestem
tutaj już 2 tygodnie, a do końca chyba jeszcze nie zdaje sobie sprawy, ze moje największe
marzenie staje się rzeczywistoscia. Nie doszło jeszcze do mnie to, ze jestem
tym upragnionym ‘exchange student’. Może to dlatego, ze wszyscy sa tutaj dla
mnie tacy dobrzy, ze czuje się jak w domu. Już nawet przyzwyczaiłam się do
angielskiego w takim stopniu, ze nie czuje roznicy miedzy polskim (pomalu
zaczynam myslec po angielsku, wiec teraz czekam już tylko na sny po angielsku).
Powoli do mnie dociera to, ze rok to wcale nie jest dlugi okres czasu (jeszcze
dobrze się to wszystko nie zaczelo, a ja już mysle, ze to się zaraz skończy).
Dlatego mam zamiar wykorzystać kazda sekundę spedzona tutaj (bo wyspac to ja mogę
się po śmierci lub w powrotnym samolocie…;)).
Wtorek (26.08)
Bylam na kolejnym spotkaniu lokalnego klubu Rotary. Z racji
tego, ze było o 12 pm, mój htata odebral mnie o 11.30 am (urwalam się troszkę z
lekcji :P). Na spotkaniu zjedliśmy lunch, pogadaliśmy, pograliśmy w kalambury. Było
smiesznie. No i poznałam wreszcie moja konselorke, wydaje się mila. Mialam
wrocic do szkoły na 1 pm, czyli akurat na American Government, ale mój htata jeszcze
z kims rozmawial i przez to dotarlam do szkoły na 1.20 pm. Zanim jednak poszlam
do klasy, musiałam udac się do gabinetu ‘attendance’, żeby wpisac się na liste
przybytych i dostać pass (usprawiedliwienie/przepustke dla nauczyciela). Tak się
spieszyłam na zajecia (była to dopiero moja druga lekcja govt., bo zmieniłam w
pon), ze prawie wywaliłam się na schodach. Nie miałam tez czasu, żeby zdjąć rotariańskiej
marynarki. Siega mi ona do polowy uda, a ze tego dnia było goraco (z reszta jak
na razie jak co dzień) i miałam na sobie krótkie spodenki, to gdy weszłam do sali,
wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli, bo myśleli, ze nie mam spodni (ale rozwiałam
ich wątpliwości zdejmując zakiet).
Po południu pojechalysmy (ja&G) na mecz soccera
chlopakow. Było fajnie. Oczywiście wygraliśmy :P Poznalam tez sporo nowych
ludzi, którzy na początku nie wiedzieli, ze jestem wymiencem. I oczywiście polowy
imion nie pamiętam, ale już się przyzwyczaiłam do tego :P Kolo 7 pm wrocilysmy
do domu na kolacje, a później razem z przyjaciomi G obejrzalysmy final ‘Pretty Little
Liars’. Troszke bylam zszokowana finalem sezonu, ale oni to normalnie przezywali, jakby swiat
caly im się zawalil (dla mnie to było trochę zabawne :P).
Środa (27.08)
Picture Day! Mam nadzieje, ze jakos wyszłam na tym zdjęciu (mimo
ze bez uśmiechu z zebami, do którego się już powoli zaczynam przyzwyczajać… oni
tutaj wszyscy się tak usmiechaja i jeszcze mi tez kaza się tak usmiechac!).
Oprocz tego zmienili mi tez lunch (zamiast A mam B). Z jednej strony się ciesze,
bo jest trochę później, ale to i tak jest za wcześnie na jedzenie. Ale teraz przynajmniej
spędzam go z wieksza grupa osob, które znam. Na angielskim poszliśmy do sali
komputerowej, żeby przepisac nasze eseje. Usiadl kolo mnie jakiś chłopak, który
powiedział, ze jakbym chciała, żeby przeczytal mój esej i wylapal mi ewentualne
bledy, to zebym się nie bala, bo dużo osob go o to prosi. Gdy powiedziałam, ze
jestem wymiencem z Polski, to bardzo się zdziwil (nie to ze cos, ale jesteśmy razem
na tych zajęciach od początku roku i moje imie i nazwisko ani trochę nie brzmi
jak angielskie…). Na algebrze nauczyciel zadal pytanie, na które nikt oprócz mnie
nie znal odpowiedzi albo bal się odezwac (no bo nie da się ukryc, ze trzeba być
geniuszem, żeby powiedzieć, ze wspólnym mianownikiem 7 i 2 jest 14…).
Odpowiedzialam chyba jednak trochę ironicznym tonem, bo nauczyciel mi powiedział
dla zartow, ze teraz mogę się smiac z tych wszystkich glupi dzieci w amerykańskich
szkołach (tylko on to ujal w trochę mniej obraźliwe słownictwo :P).
Po szkole razem z hmama i G pojechalysmy na dzień otwarty do
studia tanecznego. Okazalo się, ze oferują darmowe zajecia dla exchange
students (kolejny + do bycia wymiencem!). W przyszłym tygodniu mam zamiar pojsc
na wszystkie zajecia, które sa przeznaczone dla mojej grupy wiekowej, żeby zobaczyć,
co mi się podoba i na co chce chodzic. Pozniej zjedliśmy chinszczyzne na
kolacje i razem z hmama poszlam na spracer z psem. Gdy wrocilysmy, zaczelam ja
uczyc polskiego (w jej ustach to brzmiało jak chiński :P).
Czwartek (29.08)
W szkole w sumie się nic szczególnego nie wydarzyło. No może
poza tym, ze podczas lunchu, gdy szlam wyrzucić smieci, stol pelen
footballistow zaczal krzyczeć do mnie ‘hey’. Na początku zignorowałam ich, ale
jak wracałam z kosza, to już się nie dalo ich ignorować, musiałam się zatrzymać
i z nimi pogadać. Zaczeli zadawać podstawowe pytania, którymi juz powoli
rzygam. Zapytali się, czy jestem nowa, czy exchange student, jak mam na imie itp.
Jak im powiedziałam, ze jestem z Polski, to zrobili dziwne miny, do których już
się przyzwyczaiłam, bo polowa ludzi w tej szkole nie wie, ze taki kraj w ogole
istnieje.
Po południu znowu z G pojechalysmy na mecz soccera
chlopakow, który znowu wygrali (ale tym razem walka była zacieta i jedyny gol
zdobyli dopiero w końcowych minutach). Czesc meczu spedzialm z G i jej
znajomymi, a czesc z dziewczynami z lunchu. Poznalam tez jedna nowa, która tez
myslala, ze jestem po prostu nowa uczennica. Powiedziala tez, ze slyszala,
ze jest jakas dziewczyna z Polski, ale
nie sadzila, ze to ja. Po meczu poszlam do G, żeby z nia wrocic. Znowu poznałam
kilka dziewczyn, które już wcześniej zdazyly dodac mnie na insta ;)
Piątek (30.08)
Mialam pierwszy quiz (nie licząc quizow z Niemca, które sa
prawie na każdej lekcji). Ten był z matmy, wydaje mi się, ze dobrze mi poszedł.
Na angielskim czesc mojej klasy znowu udala się do sali komputerowej (no dobra
tylko ja i jeden chłopak; chciałam wydrukować mój esej). Gdy razem z
nauczycielem weszliśmy do tej sali, już inna klasa zajela czesc komputerow, ale
pozwolili naszej dwojce skorzystać z kilku. Na tych zajęciach było tylko dosłownie
kilka dziewczyn, a reszta to chłopaki, wiec jak tylko weszłam do Sali, to
wszyscy się na mnie popatrzyli i szeptali do siebie zapewne, ze jestem ‘exchange
student’ (no bo skad mogę wiedzieć o czym szeptali? :P). Pozniej był lunch i
znowu stol footballistow cos zaczal do mnie gadac. Niestety zapomniałam zapakować
sb jedzonko z domu i musiałam jesc to ohydne jedzenie ze szkolnej
stolowki…
Po szkole razem z moja konselorka i osobami z Rotary pojechałam
do banku zalozyc konto. Wrocilam kolo 5 pm do domu, zdazylam zmienić ubrania na
cos w barwach szkoły i już od razu razem z G i dziewczynami z wczorajszego
meczu pojechalysmy do Cambridge (ok. 1 h od Coshocton) na mecz footballu
chlopakow z naszej szkoły (mój pierwszy mecz footballu w zyciu!). Jechalysmy dużym
samochodem z glosna nastawiona muzyka, było nas 7 i dużo smiechu. Po drodze
wstapilysmy cos jeszcze cos zjeść. Gdy weszlysmy na boisko, poszlysmy na strefe
naszej szkoły i zaczelysmy szukac znajomych. Siedzialysmy (a raczej stalysmy na
miejscach siedziacych) na wprost cheerleaderek z naszej szkoły. Mimo tego, ze
kompletnie nie wiedziałam o co chodzi w tej grze i nasza druzyna grala
beznadziejnie, to swietnie się bawiłam. Samochod mialysmy na parkingu kolo
boiska, wiec trochę musialysmy czekac, żeby wyjechać. W drodze powrotnej jechal
z nami jeszcze brat jednej z dziewczyn i jego kolega (mieli oni 14 lat). Tak mi
się przyfarcilo, ze siedziałam z nimi na tyle. Gdy dowiedzieli się, ze jestem
exchange student, od razu stwierdzili, ze to ‘awesome’ (no nie da się ukryc
:P). Kiedy powiedziałam, ze jestem z Polski, to oczywiście co pierwsze zobaczyłam?
Dziwne miny. Powiedzialam, ze to kolo Niemiec, to wtedy jeden z nich się zapytal,
czy to w Europie. Drugi zadal mi pytanie, czy lubie Zydow, ja ze czego mam ich
nie lubic. Na to on się mnie zapytal, czy lubie Hitlera, wiec ja go oswiecilam
i powiedziałam, ze nie jestem z Niemiec, tylko z Polski, która jest kolo
Niemiec i poza tym nawet ludzie z Niemiec nie lubia Hitlera. Troszke się pogubil.
Pozniej już zadawali mi normalne pytania o Polsce, szkole, co sadze o Stanach itp.
Do domu wrocilysmy kolo 23 i od razu poszlam się polozyc, bo bylam bardzo
zmeczona, a rano wyjezdzalismy do Columbus.
Sobota (31.08)
Mimo ze to sobota, to znowu musiałam wstać bardzo wcześnie,
bo o 8 am wyjezdzalismy do Columbus na mecz amerykańskiego footballu (Ohio
State vs. Buffalo). Po drodze zgarnelismy jeszcze dziewczyne z Brazylii i
przyjaciolke G. Był to mój drugi mecz, wiec już troszkę orientowałam się o co
chodzi (z reszta patrzyłam się po prostu na ludzi i cieszyłam się i smucilam,
kiedy oni). Było baaaaardzo goraco. Myslalam, ze się rozplyne (z reszta sadzac
po koszulkach i zapachu innych osob to chyba nie tylko ja…). Przez to slonce
tez się przepięknie opaliłam na dekolcie, ramionach, udach i nosie (przepięknie,
czyli na czerwono/ mój htata stwierdzial, ze wyglądam uroczo jak Rudolf…). Hmama
kupila mi przypinke z maskotka druzyny, będę miała do rotariańskiej marynarki ;)
Po meczu wszyscy byli strasznie zmeczeni (i od slonca, i od wrazen), wiec pojechaliśmy
prosto do Coshocton. Przespalam się trochę po drodze (nie tylko ja). Wieczorem
hosci widzieli się ze znajomymi, wiec my z G pojechalysmy po jedzenie do Wendy’s
i zjadlysmy w domu (nie mialysmy ochoty nigdzie wychodzić szczerze mowiac,
przynajmniej ja nie miałam). Gdy nas nie było, to piesek narobil kupke na dywan
(co dla mnie znowu było zabawne, a dla G nie, bo musiala sprzatac…:P/ w sumie
to jakbym ja tak pare razy w tygodniu musiala sprzatac psie odchody, to to dla
mnie tez nie byłoby zabawne).
Jeszcze nie wiem co będziemy jutro robic (1.09), na pewno
pojdziemy rano do kościoła, wiec tez musze wcześnie wstać. W poniedziałek
(2.09) jest Labor Day, wiec nie ma szkoły (a w Polsce to pierwszy dzień szkoły :P).
W srode (4.09) mam test z American Government, wiec musze powoli zacząć się uczyc
(tym bardziej, ze nie pisałam quizu).
Wstawiam trochę fotek z dzisiejszego meczu! Ohio State gora! Go Buckeyes!
OHIO
widzicie te usmiechy z zebami??? juz coraz lepiej mi idzie!
z Marina (dziewczyna z Brazylii)/ no dobra jeszcze troche zawodze z tym usmiechem z zebami
Marching Band
Mamo! Tato! Zrobilam sobie tatuaz na pamiatke!/ no dobra jeszcze troche zawodze z tym usmiechem z zebami...
Ulczix
Uwielbiam twojego bloga i sposób w jaki go piszesz <3
OdpowiedzUsuńdziekuje :) doceniam to :)
UsuńTwój blog naprawdę mnie zauroczył ;) często wchodzę i czytam co u Ciebie, Twój styl pisania jak i doświadczenia jakie zdobywasz...coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuńmilo slyszec :) dzieki :)
Usuń