wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdzial VII: Jeden z najlepszych weekendow w moim zyciu!

W piątek (23.08) skonczylam lekcje o 2.35 pm (z reszta jak codzien). Zanim wyszlysmy z G. ze szkoły była ok. 2.45 pm. Mialysmy 15 min, żeby zajechać do domu po moja walize i żeby zdazyc do Sandy (zajmuje się wymiana w Rotary) na 3 pm. Szybko wleciałam do domu, wzielam walizke, przywitałam się z Savannah (moja druga hsiostra, aktualnie jest w collegu, przyjechala na weekend do domu, dlatego dopiero teraz ja poznałam) i już z powrotem bylysmy z G. w samochodzie. Gdy dotarlysmy pod dom Sandy, ona już czekala na parkingu. Tylko wyjelysmy moje rzeczy z bagażnika i już z powrotem bylam w samochodzie. Jechalysmy do Columbus na Orientation Meeting. Po drodze rozmawialysmy o szkole, co mi się tutaj podoba, praktycznie o wszystkim. Sandy opowiedziała mi kilka smiesznych historii, niektóre dotyczyly poprzednich wymiencow. Uwielbiam jej poczucie humoru! Po 4 pm bylysmy już w Columbus, ale zajechalysmy jeszcze do nowego domu Sandy, żeby zostawić pare rzeczy (aktualnie jest w trakcie przeprowadzki). Nie jest wprawdzie jeszcze urządzony i pomalowany, ale już wygląda przytulnie.
Gdy wreszcie dojechalysmy na docelowe miejsce (musialysmy przebic się przez korki…), od razu przywitalo mnie kilku wymiencow. Poszlysmy zostawić moje torby i wpisac się na liste „przybytych”. Zapytalam się od razu Semy (inbound chair) o to czy będę mogla pojsc na Homecoming (jest tego samego dnia, co następne orientation). Powiedziala, ze to czesc mojej wymiany, amerykańskiej kultury i ze pewnie, ze mogę isc (teraz tylko G. musi mi znaleźć jakiegoś chłopaka…).
Gdy weszlysmy do srodka troszkę się zdziwiłam. Ten caly ośrodek skladal się z wielkiego budynku, w którym była ogromna sala gimnastyczna (ze scianka wspinaczkowa!), łazienki i pokoje konferencyjne. Oprocz tego był bardzo duzy ogrod (a raczej pole) z miejscem na ognisko, grilla i czyms w rodzaju toru przeszkod/ placem zabaw, ale nie takim dla dzieci (:P). O 5 pm była kolacja – pizza. Gdy stalam w kolejce po jedzonko, poznałam konselora dziewczyny z Francji, którego zona jest Polka. Obiecal, ze wezmie ja ze sobą na następne spotkanie! Po kolacji zaczely się prezentacje. Pierwsza była dla konselorow, druga o ludziach z mojego dystryktu, a później zaczely już się zajecia o homesickness itp. Na szczęście nie musieliśmy tylko siedzieć i sluchac, bo były tez zajecia w grupach. Moglismy się lepiej poznac dzięki temu. O 10 pm zakonczyly się prezentacje i do 12 am mogliśmy robic, co chcieliśmy (no ale za dużego wyboru to nie było). W sumie to rozmawialiśmy, poznawaliśmy się, wymienialiśmy przypinkami, jedliśmy. Było calkiem fajnie. Pozniej przyszla pora prysznica… Warunki nie były najgorsze, jedynym problemem był brak cieplej wody!!! (a myje wlosy codziennie…) Ale jakos dalam rade… Wszyscy spaliśmy w śpiworach w tej dużej sali gimnastycznej (chłopaki po jednej stronie, dziewczyny po drugiej). Było calkiem zabawnie (to chyba był mój pierwszy oboz w zyciu!). O 7.30 am była pobudka, poranna toaleta i sniadanie. O 9 am zaczely się zajecia, które trwaly do 3 pm, z przerwa na lunch o 12 pm. O 3 pm przyjechali inni wymiency (ci, którzy już byli na wymianie lub chcą pojechać). Mielismy zajecia z animatorami (gry zespołowe itp.). Poznalam dużo nowych ludzi, którzy wiedzieli gdzie jest Polska. Za każdym razem  gdy mowilam, ze jestem z Polski, to mówili, ze to ‘awesome’. Niektorzy nawet maja jakas rodzine z Polski lub korzenie, fajnie! Poznalam tez Dannike, która mieszka 10 min od Coshocton (nawet kumpluje się z niektórymi ludzmi, których znam). Wymienilysmy się numerami telefonow i przegadalysmy prawie caly wieczor przy ognisku jedząc marshmallows z czekolada. Po 12 am zgasili nam swiatla, ale nie poszliśmy jeszcze spac. Była to nasza ostatnia noc, wiec z dziewczynami trochę gadalysmy o naszych krajach, kulturach itd. I znowu pobudka była o 7.30 i śniadanko. Pozniej pożegnania i odjazd. Razem z host rodzinka pojechaliśmy do kościoła, który jest niedaleko domu mamy mojej hmamy. Msza była w sumie podobna do tej w polskim kościele, ale jednak roznila się kilkoma rzeczami: do Mszy mogą sluzyc dziewczyny (na tej Mszy sluzyly TYLKO dziewczynny), Komunie mogą podawac kobiety, przed czytaniami male dzieci ida razem z jakas pania do zakrystii i tam kolorują itp., a wracają po kazaniu (co jest w sumie dobrze przemyslane, bo przynajmniej reszta moze sie skupic, zamiast sluchac wrzaskow dzieci). Po Mszy pojechaliśmy do domu mamy mojej hmamy. Ma prześliczny domek na wsi, ze stodola, ze wszystkim (wygladal trochę jak ten z filmu ‘Hannah Montana the movie’). Przyjechalo tez rodzeństwo mojej hmamy z rodzinami. Zjedlismy razem lunch, a później pyszniutki domowy cytrynowy sernik (jak z Charlotte!). Po jedzeniu razem z Sarah (siostra mojej hmamy) poszlysmy poplywac kajakiem na stawie kolo domu. Była zabawnie. Kolo 5 pm wyjechaliśmy, bo miałam jeszcze prace domowa do zrobienia. Gdy zajechaliśmy do domu, G. była jeszcze w pracy, wiec każdy zaja się sobą (hrodzice robili chyba cos w ogrodzie, a ja matematykę…). Kolo 8 pm zjedliśmy wspólnie kolacje, G. poszla ogladac gale rozdania nagrod MTV, a ja poszlam robic angielski. Pozniej musiałam jeszcze się rozpakować, wykapac i tak jakos do 1 am mi zeszlo. Przez to dzisiaj (26.08) bylam bardzo niewyspana (mimo mocnej kawy rano). W szkole nic się w sumie dzisiaj nie dzialo, poza tym, ze na American Music on Brodway ogladalismy jakiś film o teorii musicali i wszyscy chyba zasnęli, to było trochę smieszne. A i zmieniłam American History na American Government and Econimics. AH mialam praktycznie z samym 9 gradem I nauczyciel mimo tego, ze bardzo mily, to mowil troche takim tonem jak do dzieciakow, wiec to mi się nie podobalo. Za to teraz mam AG&E tylko z seniorami, wiec jest calkiem fajnie. Nauczyciel bardzo ciekawie opowiada, wiec nie zaluje tej zamiany. Jutro na lekcji ma być tez quiz, ale jako, ze jestem nowa na tych zajęciach, to nie będę musiala go pisać! Po szkole spedzilam trochę czasu z G., pogadalysmy, posmialysmy się. Pozniej ja robiłam prace domowa, a ona spala. Po kolacji G. wziela się za swoja prace dom, a ja konczylam moja. Siedzialam w kuchni, ale musiałam pojsc na chwile na gore do pokoju. Gdy tam weszłam, to nie uwierzycie co zobaczyłam. Pies wysikał się u mnie w pokoju na dywan! Było to dla mnie trochę zabawne, ale poszlam po G. i razem to posprzatalysmy (wlasciwie to ona sprzatala, a ja siedziałam obok i się smialam). Pozniej wrocilam do kuchni i kolo 10 pm G. przyszla do mnie i posluchalysmy muzyki i posmialysmy się. Niedlugo wrócili hrodzice (musieli pojechać na godzine czy dwie do pracy) i posiedzieliśmy razem przy stole i gadaliśmy.

Jutro ide na spotkanie Rotary i z racji tego nie bd mnie na dwóch lekcjach w ciągu dnia J Chyba poznam w końcu moja konselorke.

Wstawiam jakies fotki z Orientation Meeting










Ulczix

1 komentarz:

  1. Ula świetny blog, fantastyczne pióro
    Jestem pod mega wrażeniem i to moja chrzesna Córcia !
    Ściskam serdecznie buziaki
    Beata

    OdpowiedzUsuń