piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział VI: Nawet szkolne dzwonki są tutaj inne...

Jejku od ostatniego posta tyle się wydarzyło! Jak na razie to nie mam czasu na nudę (bo nawet jak siedzę w domu, to się nie nudzę!).

W poniedziałek (19.08) przy kolacji Georgia dostała smsa, ze jest jakaś imprezka u jej kumpeli. Od razu się ucieszyłam, bo myślałam, ze będzie to impreza taka jak na filmach (może nie od razu Project X…). No ale gdy tam dotarłam to … SZOK. Przy ognisku siedziały 4 dziewczyny, które trochę rozmawiały, a trochę siedziały na telefonach… ‘Okay’ pomyślałam i poszłam się przedstawić. Zamieniłam z nimi jeszcze parę  zdań, ale potem zaczęły gadać o jakichś ludziach, których nie znam, o jakichś sprawach z przeszłości… Generalnie nie wiedziałam o czym mówią, wiec nie miałam nawet jak włączyć  się do rozmowy (co mi w sumie jakoś specjalnie nie przeszkadzało, bo byłam bardzo zmęczona – jetlag). Później zaczęło schodzić się więcej osób. Kilka dziewczyn i sporo chłopaków (nikt z nich praktycznie się mi nie przedstawił, co uważam trochę za niemile, niektórym sama się przedstawiałam, ale potem już mi się to znudziło…). Do 23 siedzieliśmy przy ognisku, słuchaliśmy muzyki, gadaliśmy i cos tam jedliśmy – nic specjalnego.

We wtorek (20.08) byłam na spotkaniu Rotary. Strasznie mi się podobało! Wszyscy się ze mną witali, czułam się jak gwiazda. Najpierw wspólnie odmówiliśmy jakaś przysięgę i modlitwę ‘przedposilkowa’, a później każdy szedł po lunch i do swojego stolika. Siedziałam z moim host tata, Georgia, dwiema paniami, które poznałam na pool party, panem, którego zona ma polskie korzenie i dwiema innymi paniami, które były bardzo mile i zadawały mi dużo pytań. Po lunchu każdy przy stoliku miał się przedstawić, powiedzieć czym się zajmuje itp. Można było tez rozdawać jakieś upominki (np. długopisy). Ja poczęstowałam ich krówkami (powiedzieli, ze bardzo dobre). Po spotkaniu pojechałam z Georgia do domu i obejrzałyśmy ‘Great Gatsby’ (G. musiała to przeczytać przez wakacje). Potem była kolacja i dzień otwarty w szkole. Poznałam tam wszystkich nauczycieli, którzy od razu zaoferowali mi swoja pomoc w razie czego. Przed 20 wróciliśmy do domu, bo o 20 zaczynał się nowy odcinek Pretty Little Liars. Przyjechał do nas przyjaciel G. i poszliśmy do piwnicy oglądać ( maja tam takie domowe kino, nawet z taka maszyna do robienia popcornu jak w wesołych miasteczkach). Po PLL G. stwierdziła, ze nie ma butów na jutro do szkoły, wiec po 21 pojechałyśmy jeszcze na zakupy (i tak nie znalazła nic, co by chciała, czyli jak zwykle, kiedy czegoś się potrzebuje).

Środa (21.08) – pierwszy dzień szkoły. Ta szkoła trochę rożni się od tej na filmach… Jest mniejsza i nie ma, aż tak długich korytarzy… Ale nie jest najgorzej, podoba mi się ;) 
Zamiast pierwszej lekcji wszyscy najpierw udali się do swoich Homeroomow na pogadankę i odbiór planu zajęć. Gdy weszłam do mojego Hroomu było tam tylko dwóch chłopaków. Chyba od razu wyczuli, ze jestem nowa (przynajmniej jeden, bo drugi to się ani słowem nie odezwał…). Zapytał się mnie co tam, a ja ze wszystko ok i ze jestem z Polski. A on na to, ze był w Niemczech i Szwajcarii, ale w Polsce niestety nie (wow, wiedział gdzie jest Polska!). Powiedział mi tez, ze słyszał o mnie, ale nie wiedział, ze mamy razem Hroom. Później do tych, którzy wchodzili, mówił, ze jest tutaj wymieniec i chciał, żeby mnie poznali :) Oczywiście nauczyciel nie miał mojego planu, wiec musiałam pójść go odebrać do gabinetu (przez co spóźniłam się na matmę). Później miałam Healthy Living, gdzie są tylko dwie dziewczyny (ja i Monique ?), reszta to chłopaki. Będziemy niedługo robić jakiś deser, wiec jeden z chłopaków wpadł na świetny pomysł, żeby nauczyć się jakiegoś polskiego deseru. Wiec teraz muszę wymyślić coś, co można zrobić w 25-30 min… Macie jakieś pomysły???  Potem był angielski (mam go z moim Hroomteacher – taki wychowawca trochę). Po angielskim był lunch… Jedzenie w szkolnej stołówce… takie sobie…(chyba będę przynosić z domu albo będę każdego dnia sprawdzać, co będzie i wtedy decydować, czy kupie w sql czy wezmę z domu). Lunch spędziłam z dziewczyna z Brazylii, dziewczyna, która poznałam na bbq i tym chłopakiem, który wiedział gdzie jest Polska. Później miałam Homeroom (praktycznie przez 45 min siedzisz w klasie, możesz robić co chcesz, można tez załatwić jakieś sprawy – tak ja zrobiłam, poszłam po moja szafkę, bo oczywiście jej wcześniej nie dostałam…). Mój Hroomteacher był taki miły, ze poszedł ze mną do gabinetu. Popisywał się wtedy trochę, ze wie jak przeliterować moje imię i nazwisko, ale śmieszny był. Zwłaszcza wtedy, gdy zadawał mi pytanie: ‘So, you are from Germany, right?’ Chciałam mu zadać pytanie, czy wyglądam na Niemkę, ale tego nie zrobiłam. Po prostu uśmiechnęłam się i powiedziałam, ze jestem z Polski. I oni wtedy, ze chyba jestem pierwszym wymiencem z Polski, co jest jak dla mnie super. Oni tez tak stwierdzili. I wtedy jedna pani powiedziała, ze polska kuchnia jest bardzo dobra, przyznałam jej racje. Mój Hroomteacher powiedział, ze nigdy nie próbował, wiec ja zaoferowałam, ze jak coś zrobię, to mu przyniosę – ‘Yeah, you have to’ ;) Później miałam niemiecki ( mam go z G.). Nauczyciel jest przeuroczy. Pochodzi z Niemiec. Gdy mu powiedziałam, ze chce się tutaj przygotowywać do zdawania certyfikatu w Polsce, powiedział, ze mi pomoże. Zrobił nam tez kartkówkę, ale była łatwa. Następnie American Music on Brodway. Przedmiot naprawdę wydaje się ciekawy. Będziemy uczyć się jak powstaje musical itp., będziemy oglądać musicale i dyskutować na ich temat, a oprócz tego będziemy brać udział w przedstawieniach (można pomagać i/lub grać; w sumie bez tych zajęć tez można to robić). G. powiedziała mi, ze jest trochę niemiły ten nauczyciel, ale w sumie był bardzo fajny, zadawał mi sporo pytań (jak większość osób z reszta). Po tych zajęciach przyszedł czas na American History. Nauczyciel jest bardzo fajny, ale byłam trochę zmęczona i nie chciało mi się za bardzo go sluchac, czekałam tylko, aż dzwonek zadzwoni. Później miałam Study Hall (czyli kolejne 45 min ‘nic nie robienia’). Niby fajnie, ale jak weszłam do tego pokoju i zobaczyłam tych wszystkich ludzi, chciałam od razu wyjść. Znaczy nie było tak źle, ale było tylko trochę seniorów, a reszta to jakieś dzieciaki, które cały czas krzyczały… Siadłam sobie daleko od nich i znowu czekałam na dzwonek. Wtedy jakiś chłopak przysiadł się do mnie i jedyne co powiedział, to było ‘Hey’. Gdy powiedziałam mu, ze jestem z Polski, to się uśmiechnął. I, dzięki Bogu, zadzwonił dzwonek, wiec poszłam poszukać Georgie i pojechałyśmy do domu. Wieczorem jedliśmy obiad w restauracji ze znajomymi. Było bardzo śmiesznie. Przed tym pojechałam z host mama po telefon dla mnie (tylko taki, żeby używać tutaj, nie jakiś super – i tak nie jest źle, bo ma dotykowy ekran :P).

Czwartek (22.08) – drugi dzień szkoły. Na Algebrze powtarzaliśmy tylko jakieś rzeczy, bardzo łatwe. Później był Healthy Living i zgadnijcie co… Teraz jestem jedyna dziewczyna na zajęciach, super… Angielski i lunch jakoś zleciały, poznałam trochę nowych ludzi. Podczas Hroomu jakiś chłopak i dziewczyna zastanawiali się, skąd jestem. Gdy im powiedziałam, ze z Polski, zrobili dziwne miny. Wiec zaczęłam tłumaczyć, ze koło Niemiec, ale oni dalej nic, ‘Anyway, it’s in Europe’. Powiedzieli mi, ze lubią mój akcent, na co ja, ze go nie lubię i chce mieć Amerykański akcent. Ten chłopak poprosił, żebym powiedziała coś po polsku i kiedy to zrobiłam, to stwierdził, ze ten język jest ‘awesome’. Na American Music on Brodway ten 'fajny' nauczyciel był moody dzisiaj ( tak jak G. mówiła). Dla mnie był mily, ale dla innych troszkę nie - moody.
Gdy wychodziłyśmy z G. ze szkoły, zaczęło padać. I to naprawdę mocno. Musiałyśmy biec do samochodu. Było śmiesznie :P Po popołudniu miałyśmy pójść na mecz soccera, ale padało, wiec mecz się nie odbył. Pojechałam z host mama kupić sobie segregatory do szkoły i lunchbag (bardzo cool!).


Jutro popołudniu (23.08) jadę do Columbus na Orientation Meeting. Poznam tam innych wymiencow. Zapowiada się jak niezła zabawa! 



To Bambi, który biegał sobie przed naszym domem ;) (ogólnie to codziennie, a nawet kilka razy dziennie widuje jakieś Bambi :))



Z Georgia ze spotkania Rotary

Ulczix

6 komentarzy:

  1. Rzeczywiście szkolny dzień jest tam całkiem inny, ale ciekawie mija Ci czas:)
    Zapraszam:*
    http://im-living-my-american-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. czym tym słowem było qr.a?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ulciaaa ale super, że jesteś tam jedyną dziewczyną bo na pewno jakiś chłopak tam jest fajny, co nie? A jak ten który wiedział gdzie jest polska??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z wygladu to za wiele fajnych chlopakow tu nie ma... moze 4 na cala szkole...

      Usuń
  4. "jakieś bambi" <3
    trzymaj sie!

    OdpowiedzUsuń