piosenka, ktora sluchalismy w sobote non stop, kompletnie bez sensu, ale genialna!
Ten tydzien zlecial mi tak szybko (z reszta chyba jak każdy
tydzień ;p). Już nawet za bardzo nie pamiętam co się dzialo (może dlatego, ze
każdy dzień mimo tego, ze rozni się od poprzedniego, jest praktycznie taki sam/
tak wiem, ze to ma sens).
Poniedziałek (16.09) przywitałam koszulka ‘I hate Mondays’,
so true. Dzien w szkole nie był za bardzo ekscytujący, bo nie czułam się za
dobrze. Wreszcie znalazłam kogos kto mieszka na mojej ulicy i może mnie
podwozić po szkole w te dni, w które moje hsiostra nie może. Okazalo się, ze
mam z tym chłopakiem American Government, wiec bez problemu poprosiłam go o
podwozke. Może było to trochę dziwne, bo nigdy wcześniej z nim nie gadałam, ale
się zgodzil. Nie bylam tylko pewna gdzie mam na niego czekac (taka jestem
madra, ze nawet o to nie zapytałam). Najpierw postałam chwile pod sala
gimnastyczna, bo z reguly wszyscy tamtędy ida na parking, gdy po 5 min go nie
było, wyszłam ze szkoły i rozejrzałam się po parkingu. Oczywiście nie nigdzie
go nie widzialam. Nie miałam tez jego numeru, wiec zaczelam pisać smsa do G z
prosba o to, ale wtedy ja zobaczyłam. Podbieglam do niej i poprosiłam, żeby
napisala do tego chłopaka. ‘Sure, no prob. Oh, crap! I don’t have his number’ Seriously?! ‘Pieknie, teraz
czeka mnie “przyjemny” spacer…” – pomyslalam. Ale na szczescie G miala numer do
jego siostry, wiec zadzwonila do niej I poprosila, zeby zawiozla mnie do domu
(od razu zalatwilam sb podwozke na następny dzień hehe). Jak tylko weszłam do
domu, to poszlam spac. Czulam się zle, wiec bardzo dobry pomysłem było moje
pozniejsze wyjście na fitness. Myslalam, ze umre tam, serio. Cwiczenia były
trochę meczace, a kaszel i katar wcale mi nie pomagaly. Także się super
bawiłam… Gdy dotarlam do domu marzeniem było lozko. Dzieki Bogu cala prace
domowa zrobiłam podczas homeroomu, wiec mogłam wziąć cieply prysznic i
odpocząć.
Wtorek (17.09) praktycznie wygladal tak samo jak
poniedziałek. Po szkole poszlam spac, bo czułam się jeszcze gorzej niż
poprzedniego dnia. Obudzila mnie hmama i zapytala, czy chce isc na mecz
soccera. Poczatkowo nie chciałam, ale zaczela mnie przekonywać, ze to wazny
mecz i prawdopodobnie będę zalowac jak nie pojde. No wiec poszlam i NIE ZALUJE.
Najpierw był mecz chlopakow w Coshocton, który oczywiście wygraliśmy
(przynajmniej druzyna soccera jest dobra :P), a później razem z G i jej kolega
pojechaliśmy do pobliskiego miasta na mecz soccera dziewczyn. Była to chyba
najwieksza sekcja uczniowska, jaka kiedykolwiek widziałam. Przybyli tam
dosłownie WSZYSCY (footballisci, piłkarze, cheerleaderki + tacy zwykli
uczniowie jak ja). Walka była zawzieta, a nasze dziewczyny niepokonane, ale
niestety do czasu… Ostatnie dwie minuty… Wystarczyly 2 minuty, żeby zepsuc cala
opinie o ‘undefeated ladies redskin’. Akurat tego dnia najlepsza zawodniczka
musiala być chora (swoja droga, to biorac pod uwagę to, ze miała goraczke to i
tak sobie niezle poradzila). Atmosfera po tym jednym golu zmienila się
diametralnie. Duzo osob miało nawet lzy
w oczach (wow, serio, żeby przez jeden przegrany SZKOLNY mecz już tak?!). Gdy
wrocilysmy do domu, htata zrobil mi jedna z najlepszych kanapek jakie w zyciu
jadlam – grilled peanut butter & jelly! Wczesniej to nawet w zyciu nie
pomyslalam, ze to rzeczywiście może być dobre, a tu jednak. Taki surprise!
W srode (18.09) odbyla sie prezentacja na temat wszystkich
rzeczach związanych z graduation ceremony (ubraniach na gc + milionie rzeczy,
typu bluzy z napisem ‘Senior 2014’, które najchętniej wszystkie bym kupila).
Gdy weszłam do audytorium, bylam jedna z pierwszych osob. Przede mna siedział
chłopak, którego kojarzyłam z lunchu (siedzi przy stoliku footballistow).
Korzystajac z okazji, ze praktycznie nikogo tam nie było, zadałam mu jedna z
najgłupszych pytan jakie kiedykolwiek zadałam, ‘czy grasz w football?’
(oczywiście, ze gra skoro siedzi przy stoliku z graczami i nosi koszulke
druzyny…-,-). Kompletnie zaskoczyl mnie swoja odpowiedział, która brzmiała
‘tak’. A wszystko to było po to, żeby otrzymać jersey na piątkowy mecz, co
oczywiście się oplacilo.
W czwartek (19.09) podczas lunchu chłopak, którego imienia
oczywiście nie znalam, dal mi swoja koszulke. Gdy wrocilam do swojego stolika,
dziewczyny od razu zapytala się mnie czyja to jersey. Ehmm… tak jakby nie mam
bladego pojęcia (?!). Zaczelam im go opisywac, ale co ja w zasadzie mogłam
powiedzieć o kims, kogo widziałam kilka minut. Na szczęście koszulki sa
numerowane, wiec powiedziałam ‘Eee…jakies 24…’. I wtedy wielkie WOW. ‘Good
job!’ ‘Hmmm czy to jakiś dobry zawodnik?’ – odpowiedziałam ze zdziwieniem. ‘To
kapitan druzyny!’ Hehe okay, nie mam problemu, żeby nosic jego koszulke :P
(chociaż szczerze mowiac to inaczej wyobrazalam sobie kapitana druzyny
footballowej, wszystko przez te filmy dla nastolatek…). Na American Govt. znowu
poprosiłam tego chłopaka o podwozke (tym razem miałam zamiar zapytać gdzie
powinnam na niego czekac!!!). Okazalo się, ze się nie zrozumieliśmy. On myslal,
ze AG to mój ostatni przedmiot tak jak jego, wiec przynajmniej teraz wiem,
czemu go nigdzie nie widziałam w poniedziałek (hehe). Przeprosil mnie za to
nieporozumienie i napisał do swojej siostry, żeby mnie podwiozła. Wiec ze szkoły wracałam z moja nowa szoferka (jk)
i jej kolegami. Zadawali mi mase smiesznych pytan i oczywiście uwielbiali mój
akcent (hehe). Jedyna rzecza, która mi się nie podobala, to to, ze zwracali się
do mnie ‘Urszula’. Powiedzialam im, ze tylko jedna osoba tutaj tak do mnie mowi
– nauczyciel matematyki. Z racji tego, ze mam z nimi ten przedmiot, od razu
powiedzieli, ze zwroca mu uwagę na następnej lekcji (jak słodko <3). Po
powrocie do domu nadszedł czas na cos, na co czekałam od miesiąca – skype z
rodzinka! Cudownie było się wspólnie posmiac i poplotkować. Mimo ze za bardzo
nie tesknie za Polska (w sumie nie mam na to czasu :P), to jednak ucieszyłam
się, ze wreszcie mogłam z nimi porozmawiać. Nawet pokazałam im moja hsiostre
(ale ona nie chciała się za bardzo im pokazac :P). Po południu poszlam na
strech&flex, a później razem z hmama pojechalysmy kupic rzeczy na sernik,
który chce zrobić.
W piątek (20.09) znowu musiałam wstać o 6 z powodu spotkania
Key Club. Na dworze było jeszcze strasznie zimno, ale wiedziałam, ze po
południu będzie goraco, wiec zalozylam krótkie spodenki (zalowalam tej decyzji
tylko przez droge z samochodu do szkolnego budynku, która była niesamowicie
dluga – cala 1 min). W szkole wszyscy na mnie zerkali (w sumie to nie na mnie
tylko na koszulke, która miałam na sobie). Jeden chłopak nawet zapytal się
mnie, czy mogłabym zalozyc jego koszulke następnym razem (ale fajowo :P
przynajmniej nie będę musiala zachowywać się jak idiotka i pytac footballisty
czy gra w football xd). Po powrocie ze szkoły skypowalam z przyjaciolmi (jak ja
chciałabym, żeby oni wszyscy tutaj byli…). Prawdopodobnie to dzięki rozmowom z
długo niewidziana i niesłyszana „Polska” miałam przez caly wieczor taki
wspanialy humor. O 7 pm jak co piątek - mecz. I jak już chyba tradycyjnie przed
meczem pora na shake’a. Gdy dotarlam z G do strefy uczniowskiej, awkward
moment. Usiadlam kolo dziewczyny chłopaka, którego miałam koszulke i jej
kumpeli (ostatnim razem jak G miała koszulke jakiegoś chłopaka, to jego
dziewczyna zaczela wypisywać jakies rzeczy na jej temat na tweeterze). Ta
jednak nic nie powiedziała, wiec miałam spokoj i mogłam milo spedzac czas ;) W
pewnym momencie dziewczyna, z która mam AG, odwrocila się do mnie i zapytala
‘Hej, czy to ty idziesz z C na homecoming?’ ‘Hm, tak sadze, ale nie poznałam go
jeszcze’ – odpowiedzialam. Wtedy wszyscy, którzy stali dookoła mnie zaczeli się
smiac (ale ja zabawna jestem hehe, a ona powiedziała, ze to jej kuzyn i jest
slodki (hehe). Chwile później zobaczyla, ze przyszedł na mecz, wiec go
zawolala. ‘Hej, Cody, to ta dziewczyna z Polski! Powiedz cos!’ (no bo ja nie
mam imienia jestem tylko dziewczyna z Polski xd). Wiec się przedstawiłam w
bardzo oryginalny sposób ‘to ja jestem ta dziewczyna, która zabierasz na
homecoming’ hehe ‘Milo cie wreszcie poznac’ i to była nasza cala konwersacja
(calkiem dluga jak na to, ze mamy spedzic ze sobą caly wieczor hehe). Slyszalam
tylko jak ta dziewczyna powiedziała do niego, ze mój akcent jest calkiem sexy
(pierwszy raz cos takiego uslyszalam). A no i tak się skupiałam na opisywaniu
mojego wieczoru, ze zapomniałam napisac cos o samej grze. Wygralismy mecz!!!
(pierwszy i pewnie ostatni raz haha ale nie no wspieram moja druzyne i 3mam
kciuki/ teraz pewnie lepiej byłoby nie wspominać, ze przeciwna druzyna była
bardzo mala – miała chyba ok. 5 ekstra zawodnikow + nawet jedna dziewczyne w
zespole).
W sobote (21.09) był długo wyczekiwany Rotary weekend. Nie
mogłam się doczekać, żeby znowu spedzic chociaż jeden dzień z innymi wymiencami
(dlatego ucieszyłam się, ze zmienili mi data homecomingu – miał być 21.09). 0 10.30
przyjechala po mnie moja konselorka.
Wzielysmy tez jedna dziewczyne z pobliskiego miasta (ona chce pojechać na
wymiane) i wyruszylysmy. Podroz do Logan trwala mniej niż 2 h. Po drodze
wstapilysmy na lunch do jednego z amerykańskich barow (tak, takich jak na
filmach :P). Gdy dotarlysmy na miejsce, od razu poleciałam na plotki do innych
wymiencow. Chwile później przybyli już wszyscy i zaczelismy zabawy. Pierwsza
jeszcze zapoznawcza, bo było trochę nowych osob ( w tym nowy wymieniec z Wloch,
który tak jak na Wlocha przystalo, jest przystojny ;p). Pozniej przyszli
exchange students poszli do innego pokoju na prezentacje, a my, aktualni wymiency
zostaliśmy, dzieliliśmy się wrażeniami i graliśmy w Apples to Apples (moja
druzyna wygrala hehe :P) i Twistera. Nastepnie wszyscy razem poszliśmy na
spacer, a jak wrocilismy to czekala na nas już goraca pizza. Po kolacji
pisaliśmy listy do aktualnych wymiencow z USA, a później graliśmy w kalambury,
gadaliśmy, tanczylismy, po prostu cieszyliśmy się swoim towarzystwem. O 12 am
zgasili nam swiatlo, wiec nie było wyjścia, trzeba było isc spac (ale nikt
chyba nie narzekal, bo wszyscy byli bardzo zmeczeni). O 7.30 am w niedziele
(22.09) pobudka i swiezutkie donuts z kawka na śniadanko (zyc, nie umierać).
Ok. 9 am odebrala mnie i moja kolezanka jej mama i wyruszylysmy. Nie wiem jak
ona to zrobila, ale kompletnie nie znala drogi (a przecież musiala jakos tam
dotrzeć?! Gdzie tu sens????), wiec się zgubilysmy, ale na szczęście tylko raz.
Gdy dotarlam do domu, wzielam szybki prysznic i od razu pojechałam z moja
hrodzinka do hbabci. Zebrala się tam cala rodzinka, wiec spedzilismy ‘family
Sunday’. Wspolnie pracowaliśmy w lesie– przygotowywaliśmy drewno na zime. Było
calkiem fajnie i praca wcale nie była taka ciezka jaka się wydawala na
początku. Pozniej zjedliśmy lasagne i 3 desery (apple pie – wole szarlotke amerykanska
robiona przez moja mame, ale ta tez była dobra :P, taka salatke z owocami i
marshmallow – pyszna i mini tarty z czekolada i orzechami – niebo). Do domu dotarliśmy
kolo 9 pm i od razu poszlam do lozka. Nawet nie chciało mi się wziąć prysznica
(czego zalowalam później rano, gdy musiałam wstać o 6 am…).
Poniedziałek (23.09)
Nie czułam się za dobrze. Prawdopodobnie dlatego, ze pol
niedzieli spedzilam na dworze, a za cieplo nie było. Dlatego jedyne o czym marzyłam
przez caly dzień to powrot do domu. Mojej szoferki nie było dzisiaj w szkole, G
miała trening, nikt z zapytanych przeze mnie osob nie wiedział, gdzie jest moja
ulica, a ja nie chciałam ryzykować ze szkolnym autobusem, wiec musiałam wracac
ze szkoły na piechotę. Wszystko byłoby fajnie gdybym się tylko zgubila. Na szczęście
zobaczyłam znajome twarze i zapytałam się o droge. Jeden chłopak mnie
podprowadzil kawalek i nawet dal mi swój numer w razie czego jakbym się znowu
zgubila (tak bardzo watpil w moja orientacje w terenie haha). Na szczęście dotarlam
bez zadnych problemów (no dobra może z jednym, moja ulica jest na wzgórzu, wiec
musiałam isc pod gore – masakra jakas haha). „Spacerowalam” sobie obok domu
hdziadkow i wtedy, gdy mnie zobaczyli, to byli zdziwieni, ze wybrałam powrot na
piechotę (yhy, ‘wybralam’). Powiedzieli tez, ze zawsze mogę do nich zadzwonić i
wtedy po mnie przyjadą (jak milo ;)). Gdy wreszcie dotarlam do domu (w sumie
nie zajelo mi to dużo czasu, bo tylko 3 piosenki), porozmawiałam trochę z
kumpelami na skype, a gdy wrocilam hmama opowiedziałam jej moja przygodę.
Stwierdzilam, ze nie czuje się najlepiej, wiec nie poszlam na fitness, tylko
spedzilam popołudnie w dresie z kubkiem herbaty z cytryna. Przy kolacji G powiedziała
mi, ze następnym razem powinnam stać na parkingu i pytac przypadkowych ludzi,
jak jedna osoba powie nie, to zawsze mogę zapytać się kogos innego (dobry
pomysl! Lepszy niż spacer pod gore haha).
Caly wieczor spedzilam nad tym postem, a jutro mam test z
AG, wiec cos czuje, ze zamiast spac podczas homeroomu, będę musiala wyciagnac
moje notatki, no ale ;)
wszyscy kochani <3
z najlepszymi wymiencami!
Ulczix