piątek, 6 września 2013

Rozdzial IX: T.G.I.F. (Thank God It's Friday)!

Nareszcie piątek! Nie to, ze meczy mnie już szkola czy cos, po prostu mam już dość wczesnego wstawania…

Niedziela (1.09)
Nie mielismy jakichś szczególnych planow dotyczących tego, co będziemy robic. Rano poszliśmy do kościoła, a G do pracy. Kiedy wrocilismy htata uczyl mnie jak się jeździ na motorbiku (w zasadzie to to chyba nie był motorbike, tylko taki rower, na którym mogles poruszać się jak na normalnym rowerze lub jak na motorze, calkiem fajna sprawa). Było kupe smiechu, bo balam się na tym jezdzic. Na początku nie mogłam utrzymać równowagi, ale na szczęście się nie wywaliłam. Htata caly czas się ze mnie smial (przyznam, ze ja w sumie tez się smialam i balam…). Już miałam się poddac i stwierdzić, ze nie dam rady na tym pojechać, ale wiedziałam, ze później bym zalowala (no bo przecież to mogla być jedyna taka okazja w moim zyciu, nigdy nie wiadomo), wiec pojechałam. Mimo tego, ze to była krotka przejazdzka, to jestem dumna z siebie.
Pozniej poszlam pomoc htacie zbierac z lasu, który należy do jego rodzicow, drzewo. Jezdzilismy wozkiem golfowym po lesie i wrzucaliśmy pnie drzewa na taczke (no dobra, w sumie htata wrzucal, a ja się patrzyłam, bo nie dość, ze było to mega ciężkie, to jeszcze brudne i pelne robali). Serio, chyba nigdy wcześniej nie widziałam tyle owadow. Nie wspominając już o myszach i ropuchach… I po raz kolejny zagwarantowałam mojemu htacie trochę rozrywki, gdy piszczałam na widok każdego instektu.
Wieczor spedzilismy cala rodzinka przed telewizorem, ogladajac „Mama i ja” i objadając się ciastkami.
Poniedziałek (2.09)/ The Labor Day
Wstalismy wcześnie, wzielismy lodke i pojechaliśmy nad jezioro. Było naprawdę ekstra! Plywalismy na takim pontonie. W sumie nie wiem do końca jak to się nazywa, ale jakby taki ponton jest przyczepiony do lodki, jedna osoba (lub dwie) siada na tym pontonie i jest ciagnieta przez lodke (trzeba się bardzo mocno trzymać, bo bardzo latwo jest spaść! Ja na szczęście nie spadlam :P). Pozniej zjedliśmy lunch na lodce i musieliśmy wracac, bo G miała ostatni dzień pracy. Po tych wodnych zabawach bylam tak strasznie zmeczona, ze ucielam sobie drzemke (ale niestety niezbyt dluga, bo przyjechala siostra htaty z rodzinka). Nie widuja się oni często, wiec poszliśmy razem cos zjeść na miasto. Gdy wrocilismy do domu G już tam była i zaczela nam zadawac dziwne pytania, typu wolalbys być głuchy czy slepy? I tak z kuchni przenieslismy się na taras, gdzie spedzilismy caly wieczor grając w „wolalbys…?”. Było bardzo milo i smiesznie.
Wtorek (3.09)
Powrot do szkoły po długim weekendzie. Zbytniej ekscytacji nie było. I dzień również nie był za bardzo ekscytujący. Poznalam nowego chłopaka podczas lunchu, który od razu gdy powiedziałam swoje imie powiedział „O, wiec to ty musisz być ta dziewczyna z Polski!” :) Po szkole okazało się, ze G musi zostać po zajęciach, bo w piątek przyszla spozniona na niemiecki. Powiedziala, ze mogę na nia poczekać lub wracac do domu. Nie chciało mi się spedzac kolejnej godziny w szkolnym budynku, wiec wybrałam to drugie. Ostrzeglam ja, ze jak się zgubie, to będzie smiesznie i będę dzwonic. Wiec wyszłam ze szkoły po tym jak jeden z freshmenow zaczal mnie podrywac (miał chyba z 1,4 m wzrostu, no dobra może trochę przesadzam, ale był niski). Kiedy bylam już na zewnątrz zobaczyłam znajomych G. Podeszlam do nich i zapytałam, czy ktoś moglby mnie podwieźć do domu. Oczywiście, ze się zgodzili ;) Wiec zamiast długiego spaceru, miałam krotka przejazdzke w milym towarzystwie. W domu nikogo nie było, wiec musiałam sobie otworzyć specjalnym kodem drzwi garażowe. Na szczęście go pamietalam. Szczesliwa podchodzę, wstukuje cyferki, naciskam guzik ‘open’, a drzwi się nie otwierają…  Jestem spokojna, „pewnie zle wpisałam cyferki” – mysle, wiec proboje jeszcze raz, ale dalej to samo. Wyslalam smsa do G, ale nie dostałam zadnej odpowiedzi. Nie wiedziałam, czy hosci wiedzieli, ze G musiala zostać w szkole, dlatego nie chciałam do nich dzwonic z pytaniem o kod, no ale tez nie chciałam bezczynnie siedzieć na tarasie i czekac jak na zbawienie. Wiec zadzwoniłam do htaty. Okazalo się, ze kod był dobry, tylko po nacisnieciu ‘open’ powinnam nacisnąć jeszcze jeden guzik, który okreslal, które drzwi garażowe chce otworzyć (jest ich 3). Pozniej już pozostalo mi już tylko wylaczyc alarm w domu, ale to umiałam zrobić (dumny). Kolo 17 pojechalam z G i jej przyjacielem do pobliskiego miasta na mecz siatkowki dziewczyn z naszej szkoły. Mimo ze nie wygraly, to mecz był naprawdę dobry. Po meczu wybraliśmy się na kolacje do meksykańskiej knajpki (do tej pory się jeszcze nie przyzwyczaiłam, ze tutaj nie trzeba placic za wode do picia). Kolo 22 bylysmy z powrotem w domu. Bylam bardzo zmeczona (z reszta jak co dzień), wiec wzielam szybki prysznic i poszlam spac).
Środa (4.09)
W srode na mój angielski przyszedł jakiś nowy uczen. Wiedzialam, ze ma przyjechać nowy exchange student z Wegier, ale nie bylam pewna czy to on. Jednak gdy odpowiedział na pytanie nauczyciela, wszystko było wiadomo. TO WYMIENIEC! Ucieszylam się, ze mam z nim lekcje. Chcialam do niego zagadać, ale gdy dzwonek zadzwonil, to szybko się ulotnil. Podczas homeroomu uczylam się trochę do testu z American Govt. Pozniej był lunch. W stolowce zobaczyłam tego chłopaka z Wegier, wiec podeszlam się upewnić, czy to na pewno on. Powiedzialam, ze tez jestem wymiencem, na co on „O, wiec to ty musisz być Ula!”. Jej, jak milo, ze wszyscy wiedza kim jestem ;) Okazalo się, ze chłopak z Finlandii, z którym mieszka, mu o mnie opowiadal.
Wydaje mi się, ze ten test poszedł mi dobrze. Był calkiem latwy. Mimo to niektórzy i tak musieli sciagac, co było dla mnie zabawne. Jeden chłopak chciał być taki sprytny, ze polozyl sobie na sąsiedniej lawce swoje książki, a na wierzchu study guide (gdzie miał wszystkie odpowiedzi do testu) i spisywal. Jednak nie przechytrzyl nauczyciela, bo ten gdy chodzil po klasie, schowal mu te kartke (hehe taki zarcik). Pozniej miałam guidance office (czyli godzina siedzenia w gabinecie i ewentualne pomaganie szkolnym konselorom). Na szczęście już nie musze tam siedzieć sama, bo jest ze mna jedna dziewczyna i ten chłopak z Wegier ;)
Popołudniu poszlam do dance studio na zajecia jazzu, jednak teraz wiem, ze to był blad. Jak się okazało, to wszystkie dziewczyny tam tancza od 3. roku zycia, wiec wyobrazcie sobie mnie, która nigdy wcześniej nic nie tanczyla, wśród zaawansowanych tancerek, awkward… No ale nikt się ze mnie nie smial (tutaj w ogole nikt się z nikogo nie smieje, wszyscy ciesza się, gdy ktoś czegos nie umie, a mimo tego probuje, ludzie tutaj naprawdę maja ogromny dystans do siebie, mam nadzieje, ze trochę im podkradne tego dystansu przez ten rok ;)).
Czwartek (5.09)
Na algebrze bawiliśmy się kalkulatorami, ale nie była to fajna zabawa (serio, jedyna trudna rzecza dla mnie na tej matmie jest obsluga kalkulatora). Na szczęście dzień wcześniej G wszystko mi pokazala, wiec nie było tak zle. Musielismy dokonczyc zadania z poprzedniej lekcji, czego ja nie musiałam robic, bo zrobiłam to dzień wcześniej. Zamiast na matematyce, skupiłam się na rozmowie z chłopakami z druzyny pływackiej. Oni także mi powiedzieli, ze wcale nie musze być dobra, tylko zebym sprobowala, wiec już się nie waham nad wyborem pływania jako zimowy sport, na pewno to zrobie! Podczas lunchu zapytałam się dziewczyn jak można zdobyc jersey od footballisty na mecz. Powiedzialy, ze wystarczy poprosić jakiegoś zawodnika. Wiec wstałam, podeszlam do stolika pelnego graczy i poprosiłam o koszulke. Oczywiście, ze mi dali ;) Gdy wrocilam do mojego stolika, dziewczyny powiedziały, ze one nigdy nie odwazylyby się podejść i poprosić (hehe). Po szkole zostałam na chwile, żeby w końcu przystroić swoja szafke (nawet przykleiłam naklejke z napisem POLSKA). G już czekala na mnie w samochodzie, wiec musiałam się spieszyć. Gdy wychodziłam ze szkoły spotkałam znajomych z piątkowego meczu oraz tego małego freshmena z wtorku. Tym razem zatarasowal mi droge tak ze nie mogłam przejść, za co później mnie przepraszal i zaczal przytulać…oO
Po południu znowu poszlam do dance studio na zajecia „strech&flex”. Były fajowe, torche podobne do jogi, co mi się bardzo podoba, bo cwiczylam joge w Polsce, a tutaj nie ma… Na to akurat mam zamiar chodzic co tydzień.
Piątek (6.09)
Wstalam dzisiaj o 6.00! Nie martwcie się, nie było to z własnej woli. O 7 mialam zebranie Key Club (taki klub, który zajmuje się wolontariatem itp.). Mimo ze było tak wcześniej, bardzo dużo ludzi przyszlo na ten meeting (zdziwilo mnie to, bo w polskiej szkole gdyby jakiś nauczyciel zrobil tak rano spotkanie, to nikt by nie przyszedł…). Przez te wczesna pobudke caly dzień mi się dluzyl… Bylam strasznie zmeczona, myslalam, ze usne. Chcialam się zdrzemnąć po powrocie ze szkoły, no ale nie wyszlo (post sam się nie napisze…;)). Dzisiaj wieczorem jest mecz footballu, wiec lece ubrać moja jersey! Go Skins!


Wrzucam kilka fotek z poniedziałkowego wypadu nad jeziorko!




a tutaj prawie spadam z pontonu! 









Ulczix

6 komentarzy:

  1. Pisz jak najwiecej, bo bardzo lubie twoje posty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale zazdroszczę :( a pilnujesz sie z dietą czy jak tam posiłki wyglądają?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na sniadanie praktycznie codziennie jem platki (poza niedziela, bo wtedt jest takie wieksze sniadanie dla caleh rodziny), na lunch zwykle jogurt + owoc; a na kolacje to co hmama przygotuje, czyli zwykle jakies miesko i warzywka. Na razie jeszcze za bardzo sie nie pilnowalam, ale i tak to jedzenie rozn sie od mojego w domu, wiec juz powoli zaczne uwazac, jak mam tu rok wytrzymac i chciec tak samo wygladac ;)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Daj zdjątko swojej szafki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. juteo zrobie i dodam przy nastepnym poscie ;)

      Usuń