sobota, 26 października 2013

Rozdzial XIV: 'Dude, I love when she talks'

Duzo się dzieje, nie powiem, ze nie.

To trochę dziwne, ze musisz wyjechać do innego kraju, żeby nauczyć się jak bardzo wazny jest każdy dzień i jak bardzo powinieneś doceniać kazda chwile, bo zyje się tylko raz. Tak teraz wygląda moje zycie, living in the moment.

Po ostatnim weekendzie z wymiencami postanowiłam się trochę zmienić. Zgodnie z poradami byłych exchange students zaczelam stosować zasade ‘be first’ (czyli mow pierwszy czesc, przedstawiaj się pierwszy, oferuj pomoc itd.). Od razu widze poprawe w relacjach z ludzmi. W przeciągu ostatnich dwóch tygodni moje zycie tutaj zmienilo się diametralnie. Mam coraz więcej przyjaciol i to takich na serio (nie mam na myśli ludzi, którzy tylko mowia mi czesc). Zdalam sobie sprawę z tego, ze wymiencem się jest tylko raz, wiec nie ma co się przejmować co inni sadza, trzeba tylko być otwartym i dobrze się bawic. I to mi wychodzi. Ostatnio nawet footballisci zaproponowali mi, zebym zjadla z nimi lunch. Mimo ze się praktycznie nie znaliśmy, szybko zlapalismy kontakt. Było to trochę smieszne, jedna dziewczyna + chłopaki, którzy nota bene mnie uwielbiają, hehe. Powiedzieli mi, ze uwielbiają mój akcent (chociaż już wcześniej slyszalam te plotke od kogos innego ;p), a gdy im powiedziałam, ze chce mieć amerykański akcent i maja mnie tego nauczyć, mało mnie nie pozabijali za to (‘my nie chcemy, zebys miała amerykański akcent, twój akcent jest sexy’ el o el). Dziewczyny z mojego US Government powiedziały mi, ze zabiorą mnie na jakies dzamprezy i wgl, ze będziemy spedzac razem dużo czasu, także bardzo milo. A’propos nich, w ten piątek (25.10) po raz pierwszy nie pojechałam na mecz footballu z moja hsiostra i jej znajomymi, tylko…uwaga, uwaga…Z MOIMI ZNAJOMYMI! No ale od początku… W piątek rano dostałam smsa od mojej hsiostry, czy istnieje możliwość, zebym znalazła sobie podwozke na mecz, bo ona jedzie ze swoja bff i jej znajomymi i nie ma dla mnie miejsca w samochodzie. Cool… Odraz zopytalam się kolegow-footballistow, czy nie znaja kogos, kto moglby mnie zabrać (był to mecz away, ok. 1 h od Coshocton). Podczas lunchu dziewczyna z mojego US Govt. zapytala się mnie, czy nie chce z nimi jechać, a ja ze pewnie! Jakos po 4 pm przyjechala po mnie i pojechalysmy do jej przyjaciolki, bo okazało się, ze jednak jej mama nas zawozi. Przed meczem wstapilysmy do knajpki na obiadek. Było baaardzo milo. Opowiadalysmy sobie o wszystkim, jedna z nich przechodzila maly drama (#boysprobs)… Powiedzialy mi tez, ze bardzo się ciesza, ze z nimi jade, bo jestem cool (oooo :))). A mecz nas wszystkich zaskoczyl. Oczywiście nie wygraliśmy, ale byliśmy bardzo bardzo blisko (przegraliśmy 28-24…). Po meczu pojechałam z dziewczynami na parking kolo naszego liceum, bo jedna z nich musiala oddac rzeczy swojemu bylemu chłopakowi, no ale oczywiście nie skonczylo się tylko na tym… Jego kumple przyszli z nia gadac, żeby się zastanowila i wgl (swoja droga to takie mile, ze on ma takich super przyjaciol). Pozniej postanowili pogadać (ona + eks), wiec wszyscy musielismy wyjść z samochodu (wszystko byłoby ok, gdyby nie to, ze było strasznie zimno na dworze). Wiec ja sobie stalam, gadałam z footballistami i zamarzalam. W koncu ktos madry wpadl na pomysl, ze możemy wejść do innego samochodu, żeby posiedzieć tam i sie zacieplic.
Mam tez już w szkole coraz więcej guyfriendow, z czego się bardzo ciesze, bo czasem potrzebuje ich bardziej niż przyjaciółek. Generalnie w tej szkole jakos lepiej idzie mi nawiązywanie kontaktow z chłopakami, ale mi to nie przeszkadza, hehe.

W poprzednim tygodniu (14-18.10) szkolny klub charytatywny – Key Club- zaczal prace nad Haunted House, wiec jako członek im pomagałam. Oczywiście było dużo funu przy tym! W sobote został otwarty, ale nie mogłam tam pracować, bo pojechałam z hdziadkami i hsiostra do Columbus na mecz footballu uniwersyteckiego. Za to jutro (niedziela – 26.10) będę tam pracować. Bardzo sie ciesze, bo dzieki temu moge poznac wiecej ludzi ;)

W poprzednia niedziele (20.10) pojechałam po swój kostium na Halloween. Będę King Kongiem lub Gorilla, jak kto woli. Jestem podekscytowana, szczególnie na słodycze podczas trick or treat, haha. Co prawda nie znalazłam sobie maly dzieci do opieki, po prostu pojde z moja kolezanka z Brazylii, a z racji, ze mam maske, to nikt nie zobaczy mojej twarzy i nie będzie wiedział, ze tak na serio mam 17 lat (ale chytry plan ;p). Jutro (27.10) będę razem z hostami wycinac dynie. Mam nadzieje, ze tym razem pojdzie mi lepiej niz ostatnim razem, bo mam już trochę wprawy, hehe. Zostalam także zaproszona na dwie imprezy halloweenowe (jedna w innym miescie, która organizuje moje kolezanka z Chile, a druga tutaj, która organizuje jedna z moich nowych koleżanek), ale niestety nie mogę pojsc na żadna z nich, bo wyjezdzam razem z hostami i ich znajomymi do Indiany na mecz footballu.

W czwartek  (17.10) spotkałam się z moja konselorka. Pojechalam do niej do domu, zjadlysmy obiad, upieklysmy ciasteczka, pogadalysmy. Było bardzo milo, trochę jak u babci.
Ostatni czwartek (24.10) spedzilam z moja druga tak jakby konselorka. Zjadlam bardzo smaczna kolacje z nia, z jej mezem i jej rodzicami. Po kolacji upiekliśmy ciasteczka i pograliśmy w kalambury czy cos takiego. Już mnie zaprosila na następny raz, nie moge sie doczekac :)

W poprzednim tygodniu bylam dwa razy z moja hsiostra w tym miejscu z shakemi. Gdy się tam przychodzi, to trzeba najpierw wpisac się na liste + podac nazwe shake, który się zamawia. Ja pomyliłam rubrykę z imieniem i nazwa shake, i wyszlo, ze nazywam się Peanut Butter & Jelly. Gdy poszlam tam drugi raz, barman od razu sobie zazartowal ‘What’s up, Peanut Butter&Jelly?’. LOL

A i jeszcze zapomnialam powiedziec, ze po rozmowach z hostami zaczelam sie zastanawiac nad moja przyszloscia i troszke mysle nad zostaniem weterynarzem... W miejscowym klubie Rotary jeden z czlonkow ma klinike weterynaryjska i powiedzial, ze moge przyjsc, popatrzec jak pracuje i mu pomoc. Na pewno skorzystam!



Na koniec chciałam zlozyc najlepsze zyczenia moim kochanym rodzicom, którzy obchodzą dzisiaj 22. rocznice slubu! Dziekuje wam za to, ze jesteście i ze pozwoliliście spelnic mi moje największe marzenie! Nigdy wam tego nie zapomnę i będę za to wdzieczna do końca zycia! 


najlepsi!

Ulczix


wtorek, 15 października 2013

Rozdzial XIII: 'Be loud and proud!'

Okay, oficjalnie stwierdzam, ze jestem chyba najgorsza blogerka ever (a w dodatku nie dotrzymuje tez obietnic…). Także teraz już nie „postaram się poprawić”, tylko na serio się poprawie! Btw, to bardzo mile gdy tyle osob pisze do mnie, ze czeka na kolejny post, dziekuje ;)

Możecie mi wierzyc lub nie, ale matematyka stala się moim ulubionym przedmiotem, LOL. Uwielbiam moja klasa i nauczyciela! Nie ma chyba lekcji, na której bym się chociaż raz nie zasmiala, haha. No ale nic dziwnego skoro ludzie czasem zadaja takie głupie pytania (na początku mnie to irytowalo, ale teraz mnie to bawi ;)). I mimo tego ze tutaj nikt się z nikogo nie smieje (ani z niczyjej głupoty), to gdy ja zaczynam się smiac, to wszyscy się smieja z mojego smiechu i później zaczynamy o tym gadac, przez co zdobywam nowych przyjaciol ;)

Piątek (4.10) był bardzo przyjemnym dniem. Tak się zlozylo, ze na ten dzień przypadal w szkole jakiś apel typ „co robic gdy do szkoły wejdzie jakiś szaleniec i będzie chciał wszystkich zastrzelić?”, homecoming assembly i pep rally (nawet zlapalam mala pilke do footballu od cheerleaderek ;)).
Wieczorkiem oczywiście mecz footballu. Szczerze to sadzilam, ze skoro to „homecoming game” to będzie to cos wielkiego. Rozczarowanie. Ten mecz nie roznil się niczym od innych, był nawet trochę gorszy (no może zaskoczeniem było to, ze przegraliśmy, zartuje, zaskoczeniem by było gdybyśmy wygrali haha). Sadzilam, ze przyjdzie milion ludzi, ale sekcja uczniowska była mniejsza niż na innych meczach. Mimo wszystko spedzilam mily wieczor, tylko jednak myslalam, ze będzie to cos większego.

Sobota (5.10) – Homecoming. O 1 pm miałam wizyte u fryzjera. O 4.30 pm przyjechal moj partner i zaczelismy cykac fotki (Amerykanie maja chyba jakas obsesje na punkcie zdjęci, ale przynajmniej zostają jakies wspomnienia ;)). Pozniej pojechaliśmy w inne miejsce do naszej grupy, żeby robic jeszcze więcej zdjęć… Powiem tak, było to trochę dziwne,  bo niedosc ze nie znalam za bardzo mojego partnera (homecoming to był drugi raz kiedy go na zywo widziałam), a tym bardziej grupy, z która miałam spedzic czas przed tańcami (ale w ogole to taki prestiż, bo w mojej grupie była krolowa homecoming hehe). Po zdjęciach pojechaliśmy do restauracji na obiad/kolacje. Nie bylam za bardzo glodna i tez nie chciałam, żeby pekla mi sukienka, dlatego zamowilam tylko salatke, która zjadłam do polowy (haha). Wszyscy byli dla mnie bardzo mili i dzięki nim wiem, ze Amerykanie wcale nie jedza uszy sloni (tak, wiem ze to głupio brzmi, ale podczas county fair moja host rodzina caly czas utrzymywala mnie w przekonaniu, ze to sa prawdziwe slonskie uszy, w szczególności moja host siostra :P), jednak to tylko rodzaj naleśnika, który jest bardzo duzy, przez co przypomina ucho słonia. Pozniej pojechaliśmy do domu jednego chłopaka, żeby pochillowac przed tańcami. Dziewczynom tak bardzo spodobal się mój akcent, ze az prosily mnie, zebym wymawiala rozne imiona (wszystkie imiona były oczywiście z „r”). Chciały tez, zebym zrolowala moje „r”. Kiedy jedna to uslyszala, to kazala mi powiedzieć imie „Russell” ze zrolowanym „r”. Zaraz po tym zaprowadzila mnie do chłopaka, który tak się nazywa, zebym mu to powiedziała, a on zapytal się mnie, czy nie chciałabym pojsc z nim na silownie (hmmm… okaaay haha/ później tez gdy widział mnie w szkole, prosil zebym powiedziała jego imie do jego kolegow, bo uwielbia to).
Wybila godzina 8 pm, wiec wszyscy zebraliśmy się i pojechaliśmy do szkoły. Najpierw stanelismy w kolejce do fotografa, żeby zrobić kolejne (!) pamiątkowe zdjecie, a później poszliśmy na sale gimnastyczna. Tematem przewodnim były „Lights by the night” czy cos takiego (za bardzo nie wiem, bo dowiedziałam się, ze był jakiś temat, dopiero gdy weszłam na sale :P). Wszystko było bardzo ladnie przystrojone. Na scianach wisiały plakaty z budynkami i swiatelka (nawet były ulozone wieżowce na scianach z tych swiatelek). Były tez stoly z napojami, słodkimi przekąskami i takimi swiecacymi bransoletkami (bardzo fajny pomysl ;)). Nie chwalac się, wszyscy mówili mi, ze swietnie wygladalam (a nawet jak nie mówili, to dalo się to zauwazyc po ich minach, mam na myśli w szczegolonosi chlopcow ;)). Mój kolega z Finladii przywital mnie tak: Ulala! (to było słodkie ;)). Tance skonczyly się o 11 pm. Na początku myslalam, ze co to ma być, ze koncza się tak wcześnie, ale szczerze mowiac, nie miałabym sily zostać tam dluzej. Wieczor zaliczam do bardzo udanych, ale na prom musze poszukać sobie lepszego partnera (haha/ nie byl za dobrym tancerzem, na szczescie inni chlopcy - tak).

Jedno z moich ulubionych zdjec z Homecoming ;)


Z najlepsza host siostra na swiecie!


A tu jak zwykle jakas beka :P






Z przyszla host siostra :)



Niedzielny poranek (6.10) był tragiczny. Nie miałam sily na nic. Mimo wszystko trzeba było się jakos ogarnąć, bo po kościele pojechałam z hostami na corn maze. Było rewelacyjnie! Chodzilismy po polu kukurydzy przez pewien czas i trochę się zgubiliśmy, ale to było zabawne!






A tak wyglada moja fryzura nastepnego dnia



W poniedziałek (7.10) po szkole miałam pierwsze spotkanie w sprawie jesiennej sztuki. Czytalismy scenariusz i omawialiśmy sprawy organizacyjne. Tytul sztuki to „Flying Crows”. Mam dwie mniejsze role (w tej sztuce były tylko 4 glowne role): jedna to corka doktora, a druga to taka kobieta, która jest bardzo atrakcyjna i jedna postac ja bardzo lubi…;)

We wtorek (8.10) przypadal dzień mojej prezentacji w klubie Rotary. Zostalam o tym poinformowana ok. 2 tygodnie wcześniej. Chcialam się przygotować na spokojnie wcześniej, no ale wyszlo jak zwykle. Zaczelam robic moja prezentacje wieczorem w poniedziałek i siedziałam nad nia chyba do 3 am. Z racji tego, ze polegala glownie na zdjęciach, chciałam wstać ok. 6 am, żeby jeszcze jakos przecwiczyc. No ale jakos tak wyszlo, ze nie uslyszalam budzika i obudziłam się dopiero o 7.10 am (także z przygotowan nici…). Ale spokojnie, wykorzystałam na to moj pierwszy period (Honors Algebra 2 – tak się zlozylo, ze akurat wtedy robilismy cos nowego, czego w Polsce się nie uczylam, wiec nie miałam pojęcia później jak odrobić prace domowa; pocieszałam się tym, ze większość ludzi, która uwazala na lekcji, w dalszym ciągu nie miała pojęcia, co się dzialo haha). Mimo ze spalam tylko 3-4 h, bylam pelna energii. Normalnie zachowywałam się jakbym miała ADHD. Podczas lunchu stwierdziłam, ze chyba się stresuje, ale wszyscy się bardzo zdziwili, bo wygladalam bardzo pewnie siebie. O 11.30 am  hosci odebrali mnie i innych exchange students z mojej szkoły (oni nie sa z Rotary, ale chcieli zobaczyć moja prezentacje) i pojechaliśmy na spotkanie. Najpierw zjedliśmy, ale ja za bardzo nie mogłam jesc, bo się "troszkę" stresowałam. No i nadeszla wielka chwila. Zaczelam bardzo "zabawnym" zartem typu „przepraszam, ale mój angielski nie jest za dobry, wiec mam nadzieje, ze nie macie nic przeciwko, jeśli będę kontynuować po polsku” hehehe. Pozniej opowiadałam jakies historyjki o rodzinie, jedzeniu itd., nie wiem czy gadałam bez sensu, czy rzeczywiście jestem zabawna, ale ludzie się często smiali. Na koniec podziekowalam za uwagę oraz za to, ze dzięki nim moje największe marzenie staje się rzeczywistocia. Po prezentacji wiele osob podeszlo do mnie i gratulowalo wspaniałego programu oraz poczucia humoru. Do szkoły wrocilismy po 1 pm, czyli byliśmy troszkę spóźnieni na 7th period (co wcale mi nie przeszkadzalo :P). Po szkole nie miałam proby, wiec wracałam z moja szoferka i jej kolezanka. Stwierdzilysmy, ze zajedziemy jeszcze do tego miejsca z shake’ami (ucieszyłam się, bo bardzo lubie to miejsce). Po drodze dziewczyny wypytywaly się mnie, co sadze o chłopakach z naszej szkoły , kogo lubie itd. (teraz już pewnie wszyscy wiedza -> +/- malej szkoły haha). Gdy weszlysmy do baru, od razu zauwazylam, ze jeden z pracowników flirtuje z moja kumpela. Powiedzialam jej to po cichu, na co on, ze w tym miejscu nie szepczemy, tylko mówimy glosno. Moja szoferka powiedziała, ze to dlatego, ze jestem niesmiala. Z racji tego, ze bylysmy jedynymi klientami zaczelismy wszyscy wspólnie gadac. Pracownicy zalapali, ze jestem wymiencem i dorzucali swoje trzy grosze do naszej rozmowy o Ameryce itd. Tak sobie gadaliśmy i nagle wszedł jeden chłopak z naszej szkoły (nic nie mowiac, był jednym z tych chlopakow, o których opowiadałam wcześniej dziewczynom w samochodzie, jedna z nich od razu się do mnie usmiechnela, gdy go zobaczyla). Stanal kolo mnie i wtracil się do naszej rozmowy. Pracownicy powiedzieli, zebym przestala być niesmiala, bo nikt mnie tutaj nie zna i będę tutaj tylko rok, wiec mogę być kimkolwiek zechce. Powiedzieli tez, zebym zaczela być glosna i zmusili mnie do wykrzykiwania tekstow typu ‘What’s goin’ on??!’. Na co ten chłopak powiedział mi, ze mam być ‘loud and proud’.

Po szkole w czwartek (10.10) pojechałam z hsiostra na mecz soccera dziewczyn i siatkowki, także dziewczyn. Gdy tylko stanelysmy w sekcji uczniowskiej, od razu jakies dziewczyny poprosily mnie, zebym powiedziała ‘Russell’ ze zrolowanym ‘r’, bo slyszaly od tego chłopaka, ze ja to tak swietnie mowie (ja i moje sławne ‘r’ hehe). Przed następnym meczem pojechalysmy do takiego baru z lodami, gdzie zamowilam sobie flurries ze snikearsem (jak super ze nie trzeba jechać do maca, żeby kupic ‘mcflurry’). Nasza druzyna nie jest za dobra, ale nawet nie zwracałam uwagi na gre, bo przegadałam caly mecz z tym chłopakiem z Finlandii i z Wegier (chyba mogę powiedzieć, ze sa oni jak na razie jednymi z moich najlepszych przyjaciol tutaj ;)).

W piątek (11.10) był ‘Pink Out Day’, czyli wszyscy po prostu mieli ubrać się na rozowo (z racji miesiąca walki z rakiem piersi). Superancko, bo praktycznie wszyscy potraktowali sprawę poważnie i chociaż mieli na sobie jakiś drobny rozowy element. Wszyscy swietnie wyglądali. Po szkole miałam probe i było mega smiesznie, bo cwiczylismy nasza ‘scene pocalunku’. Nie musimy się calowac, bo stoimy za takim ekranem do projektora, ale mamy być blisko siebie, wiec rezyser wymyslila, zebysmy grali w wojne kciukow. Jest generalnie straszna beka, bo ja za bardzo nie umiem w to grac (tak, wiem, ze nie ma w tym nic trudnego), wiec caly czas się z tego smiejemy, ale to dobrze, bo wlasnie mamy się smiac (chichotac).
Wieczorem jak co piątek był mecz footballu. Wczesniej pojechałam z hsiostra i jej przyjacielem do meksykańskiej knajpy. Podczas gry dalej funkcjonowal ‘Pink Out Day’, wiec praktycznie wszyscy kibice byli ubrani na rozowo, a zawodnicy mieli długie rozowe skarpety (wyglądali przekomicznie). Ku mojemu zaskoczeniu nasza druzyna grala bardzo dobrze i nawet mogliśmy wygrac, ale sedzia tam czegos nie uznal. Po meczu pojechaliśmy na parking przed nasza szkole (to jest glowne miejsce spotkan tutejszych nastolatkow). Akurat jak tam dojechaliśmy, to przyjechal dyrektor i kazal wszystkim odjechac. Wiec sprytnie pojechaliśmy na parking/ plac zabaw do szkoły podstawowej. Było bardzo fajnie (nie wiem ile razy to już powiedziałam, ale kocham Amerykanow, sa tacy zabawni!).

W sobote (12.10) pojechałam na miesięczny Rotary Exchange Students Meeting. Jak zwykle przyszli exchange students byli mile widziani, wiec moja hsiostra tez pojechala. Było mega! To był chyba najlepszy weekend ze wszystkich do tej pory. Najpierw pracowaliśmy w grupach nad skeczami o cechach wymiencow. Pozniej graliśmy w corn hole, wycinaliśmy dynie (jak na to, ze to był mój pierwszy raz, to nie poszlo mi najgorzej :P) oraz wylawialismy jabłka z miski (apple bobbing). Poczatkowo nie miałam zamiaru się w to bawic, bo nie chciałam być mokra, ale skoro jedna z cech wymienca jest ‘be in the moment’, musiałam to zrobić. Mialam male problemy z wyciagnieciem jabłka (dziwne by było, gdybym ich nie miałam haha). Najpierw zamiast wylowic jabłko, to odgryzłam kawalek, później wylowilam jabłko, ale za pomocą czola, wiec mi tego oczywiscie nie uznali, ale za trzecim razem w końcu mi się udało i zajelo mi to tylko (az) 15 sec (powiem tak, byli duzo gorsi lub tez tacy, ktorzy mimo ze probowali pare razy, to tego nie zrobili hehe). Potem mielismy ognisko i obowiązkowo s’mores (uwielbiam to <3). Około 10 pm rozdzielili inbounds i outbounds (wymiencow i przyszłych wymiencow) i ja, jako ze jestem wymiencem zostałam z pozostałymi przy ognisku. Duzo rozmawialiśmy, dzieliliśmy się doświadczeniami, mowilismy o złych i dobrych momentach, o problemach i wspólnie staraliśmy sie znaleźć rozwiązanie. Na koniec Rotarianie dali każdemu z nas notes i długopis, i teraz mamy za zadanie spisywać codziennie jedna rzecz, która się tego dnia wydarzyła i za która byśmy chcieli podziekowac. Podczas następnego weekendu będziemy się dzielic tym. Strasznie podoba mi się ten pomysl. Przed 00 udalismy się do budynku i zaczelismy przygotowania do spania, ale tak naprawdę zastelismy dopiero gdzies kolo 2 am (nocne rozmowy i te sprawy ;)).

W niedziele (13.10) pobudka wcześnie rano, śniadanko i do domu. Bylam tak strasznie zmeczona, ze spalam cala droge w samochodzie, a później wzielam prysznic i chillowalam caly dzień – lazy Sunday, czyli to co lubie ;)


Wycinamy dynie!

Wylawiamy jablka!






Dzisiaj jest poniedziałek (14.10), wlasnie wrocilam z fitnessu, probuje skonczyc tego posta, a tu nagle wola mnie hsiostra, zebym obejrzala z nia 'Halloweentown', wiec znowu musialam to na chwile odlozyc...


Przepraszam, ze tak długo zawsze musicie czekac. Mam tez jedno pytanie, czy lepiej odpowiadać na pytania w komentarzach czy pod koniec kolejnych postow?

Ulczix

czwartek, 3 października 2013

Rozdzial XII: A bottle of water, please!'

Cos chyba zaczynam zaniedbywac pisanie bloga. Z początkowego cotygodniowego posta, zrobil się post co tydzień i jeden dzień, a teraz będzie post po tygodniu i kilku dniach. Przepraszam, postaram się poprawić. A wiec zaczynam pisanie kolejnego (ciężko nie będzie, bo mam dawke energii kolo siebie – lody Ben&Jerry’s ;)).

Wtorek (24.09)
Na matematyce jeszcze wszyscy nie mogli ochlonac po moich 100% z ostatniego testu (hehehe). Pozniej nauczyciel wymislil sobie super sposób na sprawdzenie naszego stanu wiedzy, rozdal wszystkim jakies nowoczesne sprzęciki i kazal rozwiazac przykłady z tablicy. Myslalam, ze mamy rozwiazac to na tych urządzeniach, wiec zaczelam przepisywac przykład (trochę się w sumie zdziwiłam, bo jak można rozwiazac przykład zle, kiedy maszyna robi to za ciebie, no ale to Ameryka…). Ta zaawansowana technologia jednak była zbyt zaawansowana dla mnie, wiec zaczelam rozwiazywac przykłady w zeszycie. Moi cudowni znajomi zauważyli, ze nie mam pojęcia jak się tym poslugiwac i od razu zaczeli mi pomagać. Okazalo się, ze na tym urządzeniu mielismy tylko podac odpowiedzi do przykladow, a nie rozwiazywac przykłady, wiec koniec koncow dobrze ze nie wiedziałam jak się to obsluguje, bo przynajmniej nie zmarnowałam czasu, podczas którego miałam rozwiazywac przykłady, na glowkowanie jak rozwiazac te przykłady za pomaca tego super sprzętu. 
Na AG miałam ten test i sadze, ze poszedł mi bardzo dobrze, ale zobaczymy jutro (oddalam kartki po jakichś max 15 min i to wszystkie uzupełnione(!), wiec… :P).
Po szkole zostałam na warsztatach teatralnych przygotowujących do przesluchan, które miały się odbywać w ciągu dwóch kolejnych dni (nie ma to jak się o wszystkim dowiedzieć w ostatniej chwili :P). Atmosfera była bardzo mila, od razu przypomniały mi się zajecia teatralne w moim liceum (za którymi trochę tesknie…). Na szczęście na zajęciach był przyjaciel mojej hsiostry, który mieszka kolo nas, wiec nie musiałam się martwic o podwozke :P. Popoludniu poszlam na te zajecia a’la zumba, a gdy wrocilam do domu to ogladalam ‘The Voice’ z hrodzinka ;)

W srode (25.09) w szkole za wiele się nie wydarzyło, ale za to po szkole… Jak co srode do domu miała odwieźć mnie moja hsiostra. No ale jednak musiala zostać po szkole, żeby poprawić test z matmy. Moja druga szoferka także zostawala, żeby to napisac, wiec koniec koncow nie miałam podwozki. Wyszlam przed szkole i stwierdziłam, ze nie mam zamiaru tym razem wracac na piechotę, wiec zaczelam rozgladac się po parkingu. Od razu zobaczyłam chłopaka, którego poznałam pierwszego dnia szkoły i krzyknelam jego imie. Z mina szczeniaczka zapytałam się, czy nie chciałby mnie może podwieźć. Nie mogl się oprzec mojemu urokowi osobistemu i się zgodzil (hehe). W samochodzie zaczelismy gadac trochę o Polsce i jakos temat zmienil się na amerykańskich chlopakow. Zapytal się mnie, co o nich sadze, na co ja ze w tej szkole jest może z 5 fajnych chlopakow. Jego odpowiedz mnie zatkala, a brzmiała tak: takich jak ja? Zasmialam się i powiedziałam „może”. Pozniej on zaczal gadac, ze no to male miasteczko, wiec nie maja za dużo fajnych chlopakow, ale on jest wyjątkiem. Także podróż do domu była ciekawa i nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się już pod domem ;) 
Po południu robiłam oreo & strawberry cheesecake i z tym tez były przygody. Był to moj drugi sernik w zyciu! Po pierwsze to w przepisie było, żeby po zrobieniu spodu wlozyc go na 10 min do zamrażarki, ja oczywiście tego nie doczytałam i sobie polezal tam dluzej niż 10 min. Po drugie miałam problem z galaretka, bo nie chciała „lekko zastygnąć”. Najpierw wlozylam ja do lodówki, ale to nic nie dalo, wiec razem z hmama stwierdzilysmy, ze najlepiej wlozyc ja do zamrażarki. I chyba trochę za długo tam przebywala, bo zamiast „lekko zastygnieta” to zrobila się taka galaretkowata (?). Ale spokojnie, dodałam troszkę wrzącej wody i nadawala się do użytku ;) A ostatnia czynnoscia podczas wykonywania tego ciasta miało być ubicie smietany na sztywno, no ale oczywiście przebilam ja :P Mimo tego, ze sernik był naprawdę dobry i wszystkim smakowal, następnym razem postaram się uniknąć niechcianych zdarzeń ;) 

W czwartek (26.09) po lekcjach miałam przesłuchania do jesiennej sztuki. Wydaje mi się, ze poszlo mi calkiem dobrze, ale watpie, ze dostane jakas wieksza role, bo sa tylko 4 glowne postacie, a chętnych sporo (mój akcent na pewno mi w tym nie pomoze, bo niestety w  tej sztuce nie potrzebują zadnej polskiej lub rosyjskiej dziewczyny :(). Ale ja będę ze wszystkiego zadowolona, po prostu chce brac w tym udział ;) Zapisalam się na casting w godzinach 3.00-3.30, ale oczywiście wszystko się przedluzylo i ze szkoły wyszłam dopiero o 3.50. Musialam się bardzo spieszyć, bo po 4 bylam już umowiona z moja konselorka. Na szczęście gdy sobie „spracerowalam” do domu, zauwazyla mnie hbabcia, która wlasnie wracala z miasta i podwiazla mnie. Szybko wleciałam do domu, w biegu zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy i po dwóch minutach już bylam w samochodzie mojej konselorki. Nie zdazylam nawet poprawić swojej twarzy i wlosow po całym dniu, a jechalysmy do biura wyrobić mi student id (żeby było jeszcze smieszniej, moja konselorka ma samochod bez dachu, wiec wyobrazcie sobie jak swietnie wygladaly moje wlosy, gdy z niego wysiadłam…). Także no generalnie mam super zdjecie na tym dokumencie. A z tym to tez była przygoda, bo nie miałam pojęcia, ze będę musiala podac mój wzrost i wage, żeby dostać te karte. Oczywiście nie znam przelicznikow z metrow i kilogramow na stopy i funty, wiec pracownik tego biura po przyjzeniu się mi, zaczal oszacowywać mój wzrost i wage (i po późniejszym wygooglowaniu nie pomylil się ;)). Pozniej pojechałam z konselorka na, wg niej najlepsze lody na swiecie, do innego miasta, a przed 6 bylam z powrotem w domu, bo moja hsiostra, która uczy się w collegu przyjechala na obiad (zjedliśmy także mój sernik ;)). Wieczorem pojechałam razem z hostami przygotować stanowisko klubu Rotary na county fair (cos w stylu festynu, wesołego miasteczka i targu w jednym), który zaczynal sie następnego dnia. Klub Rotary co roku ma stoisko ze swiezutkimi donutami, wiec musieliśmy troszkę posprzatac i poprzygotowywac wszystkie potrzebne rzeczy. Gdy wrocilismy do domu, to obejrzeliśmy ‘The X Factor’ i później do lozeczka. 

Piątek (27.09) – czekałam na niego caly tydzień. Lubie piatki, bo to ostatni dzień tygodnia, początek weekendu i oczywiście mecz footballu (!) Kolo 6 wyjechalam z miasta razem z G i jej przyjaciolka. Droga na mecz zajmowala jakas godzine, a my po drodze zatrzymalysmy się jeszcze na jedzenie w McDonald’s. Kupowalysmy w drive thru, żeby było „szybciej”, ale zanim się wszystkie zastanowilysmy, co chemy to minelo moze z 10 min, a później musialysmy jeszcze zamowic. Ekspedientka zadawala nam rozne dziwne pytania na temat jedzenia, które zamawialysmy, a my nie mialysmy pojęcia o co jej chodzi (rozumialysmy ja, ale nie wiedzialysmy czym sa rzeczy, o które nas pytala), wiec raz odpowiadalysmy tak, a innym razem nie. Nie miałam pojęcia, ze zamawianie fast foodu może być tak skomplikowane :P Do tego ja chciałam mrozona kawa, gdy zapytala się mnie o rozmiar, powiedziałam ‘big’, na co G ‘large’ i już w tym momencie zalowalam, ze to powiedziałam. 'Hello! Przeciez to Ameryka!' Gdy ekspedientka podala nam nasze zamówienie nawet moje kumpele zaczely się smiac jak zobaczyly ten wielki kubek kawy. A ja odpowiedziałam, ze w Polsce to my nawet nie mamy takiego rozmiaru. Meczylam się z tym cala droge na mecz i tak się opilam, ze z trudem mogłam chodzic (#americanprobs). Na meczu ku mojemu zdziwieniu w strefie uczniowskiej bylysmy tylko my. Wśród tłumu siedziały jeszcze dwie dziewczyny – seniorki, ale to by było na tyle (prawdopodobnie nikt nie przyjechal, bo w piątek zaczynal się fair). Mecz przegraliśmy, co mnie nawet nie zdziwilo (chociaż gdy przyszlysmy spóźnione na mecz, to nasza druzyna nawet prowadzila - ale to byly jedyne punkty jakie zdobylismy, a moze to my przynosimy im pecha?! nieeee!). Po meczu nasza szoferka chciała przywitać się ze swoim chłopakiem, który jest footballista, wiec razem z nia poszlysmy pod szatnie. Chwile pogadalysmy z chłopakami i już zaraz bylysmy w drodze powrotnej do miasta. 

W sobote (28.09) poszlysmy pierwszy raz na fair. Gdy tylko tam weszlysmy i zobaczyłam te wszystkie kolejki, budki z jedzeniem itd., od razu przypomniał mi się Open’er i Coke, wrocily wszystkie wspomnienia i zaczelam az skakać ze szczęścia (jak Bambi ;)), G kazala mi się od razu uspokoić (zapewne osmieszalam ja tylko – przyjechala dziewczyna z Polski i nie wie jak się zachować haha :P). Najpierw poszlysmy na stanowisko Rotary pomoc przy paczkach, ale długo nie popracowalysmy, bo za chwile przyszla kolejna zmiana, wiec my moglysmy się zacząć bawic! Zaczelysmy od kolejek, a potem poszlysmy po deep fried oreos, bo wg nich nie mogę powiedzieć, ze bylam w USA, dopóki nie sprobuje tego (były swietne, mam nadzieje, ze uda mi się jeszcze sprobowac deep fried reese’s :P). Pozniej było jeszcze więcej przejażdżek i jedzenia. Spotkalysmy wielu znajomych, nauczyli mnie tez superanckiego powitania i teraz już wiem, jak ‘cool kids’ się tutaj witaja. Potem zabaczylismy chłopaka z Finlandii i Wegier, którzy przyłączyli się do nas i razem chodziliśmy na kolejki. Po fairze pojechałam z G do wypożyczalni wybrać jakiś horror na wieczor, wiec jak dotarlysmy do domu to poszlysmy do piwnicy i zrobilysmy sobie wieczor (a raczej noc) ze scarry movies. 

Po kościele w niedziele (29.09) z racji tego, ze jestem w Key Club (klub charytatywny), pojechałam do jednej ze szkol podstawowych pomagać nosic pudla (wybudowali nowa i wielka podstawowke, i teraz trzeba przenieść wszystkie rzeczy ze starych podstawowek do tej brand new, wiec ochotnicy pomagają, w tym ja ;)). Mimo ze praca była meczaca, to mijala szybko i lzej, bo pracowalo się w milym towarzystwie ;) Na dodatek zostałam okrzyknieta najsilniejsza dziewczyna podczas mojej zmiany, wiec już w ogole :P Pozniej razem z hostami pojechałam do innego miasta do chińskiej knajpy, żeby swietowac urodziny kuzynki. Zebrala się tam cala rodzinka, wiec było smiesznie. Jedna z kuzynek zapytala się mnie i G, czy teraz jesteśmy czyms w rodzaju najlepszych przyjaciółek, a G powiedziała, ze teraz jesteśmy siostrami (ooo jak słodko ;)). Do domu wrocilismy kolo 19 i początkowo mielismy nic nie robic, ale okazało się, ze od 9 pm można wejść na fair za darmo, wiec poprosiłam hostow, czy mogę pojsc z G tam (ona nie posprzatala pokoju, wiec nawet nie chciała prosić :P), no i oczywiście, ze się zgodzili ;) 

Poniedziałek (30.09), tak jak każdy inny dzień tego tygodnia oprócz piątku, to dzień wolny od szkoły (z powodu fair i przenoszenia rzeczy do nowej podstawówki). Tego dnia, gdy wstałam, to nikogo nie było w domu (hosci w pracy, a G miała jakies zajecia), wiec poskypowalam trochę z mama. Pozniej pojechałam z hsiostra do Walmartu po amerykańskie smakołyki dla mojej rodzinki z Polski (już niedllugo spodziewajcie się paczki ;)). Po powrocie do domu obejrzalysmy jeden z moich ulubionych filmow, czyli ‘LOL’, a gdy hosci wrócili z pracy, wszyscy razem poszliśmy na fair, żeby zjeść kolacje i poogladac zwierzęta itp. (jednak ja i G później się od nich odlaczylysmy i poszlysmy do znajomych :P).

We wtorek (1.10) pojechałam razem z hmama i hsiostra na zakupy do Newark (miasto ok. godzine jazdy od mojego). Musialam kupic kilka rzeczy na homecoming, wiec poszlysmy do TJMaxx, Clarie’s i Victoria’s Secret (oczywiście wydalam więcej niż planowałam, jak zwykle…, no ale przecież to mój jedyny w zyciu homecoming!). Dojechala do nas druga hsiostra i hbabcia, i poszlysmy na lunch do Applebee’s (polecam wszystkim!!!). Po południu poszlam na fitness i już nie miałam sily, żeby gdziekolwiek wychodzić, wiec zostałam w domu i razem z hostami obejrzałam ‘The Voice’.

W srode (2.10) w południe pracowałam z G nad jej ciezarowka ( i tym razem na serio pracowałam, a nie tylko się patrzyłam!).Dodatkowo jeden z pracownikow moich hostow, ktory jest w jakims stowarzyszeniu w tym miescie, poprosil mnie, zebym przyszla do nich na spotkanie i przedstawila prezentacje o Polsce itp. (jej!). Popołudniu mimo ze moja hsiostra nie chciała isc na fair, to i tak poszla (przekonałam ja tym, ze to może być mój jedyny fair w zyciu ;)). To był jeden z lepszych wieczorow ;) Naprawde swietnie się bawilysmy. Kupilam sobie tez moje pierwsze w zyciu carmel apple (jeszcze go nie zjadłam, bo na razie obmyślam, jak się do tego zabrać :P). 

Dzisiaj jest czwartek (3.10), czyli ostatni dzień wolnego. Poranek spedzilam z G na oglądaniu videoclipow Justina Biebera (nie wiem, czy to już pisałam, ale onajest chyba jego najwieksza fanka, przynajmniej ze znanych mi osob). Pozniej zadzwonila hmama i powiedziała, zebysmy przyjechaly do Subwaya na lunch. Wieczorem pewnie pojdziemy na fair, bo niedosc ze to ostatni dzień wolnego, to jeszcze ostatni dzień tego festynu. 

PS. Nie zdawalam sobie sprawy, ze az tak wielka roznica jest miedzy brytyjskim, a amerykanskim akcentem do czasu, kiedy chcialam kupic butelke wody podczas festynu. Musialam powtorzyc to kilka razy, a ekspedientka wciaz patrzyla sie na mnie jak na jakas idiotke, wiec skonczylo sie na tym, ze pokazalam jej palcem co chce (byla ona chyba jakas niewyedukowana...).


chyba pierwszy raz w zyciu bylam tak blisko swinki (i prawdopodobnie ostatni!)


kon chcial mi dac buziaka, ale odmowilam :P (troszke nie moj typ)



z krolowa calego festynu (wcale sie nie chwalac, to moja kumpela :P)





chyba troche im nie wyszedl napis, ale spokojnie, poinformowalam ich o tym :P

'Od teraz jestes juz prawdziwa wiejska dziewczyna!' - no chyba nie :P

z G & htata :)))))

Ulczix