poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdzial XV: 'I don't know if it's she or just her accent but she's so sweet'

Sometimes you find yourself in the middle of nowhere, and sometimes, in the middle of nowhere you will find yourself.

Poprzednia sobota (10.26) była to tzw. leniwa sobota. Praktycznie caly dzień ogladalam z host siostra filmy, bo był halloweenowski maraton czy cos takiego. Nie mialysmy sily i ochoty na nic. Ale w końcu kolo 7 pm postanowilysmy powrocic do swiata zywych. Obie mialysmy plany na wieczor – spotkanie ze znajomymi. I to nie było tak, ze ona się spotyka ze swoimi znajomymi, a ja ide z nia. Nie tym razem! Po 8 pm przyjechaly po mnie koleżanki (te z którymi bylam na meczu) i pojechalysmy na stacje benzynowa po napoje i filmy, a później do jednej z nich domu. Tam już na nas czekali koledzy (wspomnieni już wcześniej footballisci), którzy oczywiście bardzo milo mnie przywitali. Mielismy w planach obejrzeć dobry straszny film. Wybrala go jedna z dziewczyn i mowila, ze jest taki super, normalnie musimy go obejrzeć. No ale wcale taki nie był (wydaje mi się, ze wziela pierwszy lepszy film z polki – nie chciała spedzic dużo czasu w wypożyczalni, bo spieszyla się do swojego lowelasa). No ale skonczylo się na tym, ze zamiast przerazajacego horroru obejrzeliśmy  przekomiczny pseudo scary movie (serio, momenty, które miały być straszne, rozbawialy mnie do lez, ale na szczęście nie tylko mnie; co chwile mogłam uslyszec ‘this movie sucks’ lub ‘who picked this stupid movie?’, wiec zaczelismy obstawiać, co się zaraz stanie lub kto pierwszy umrze – swoja droga, wiedzieliście, ze praktycznie zawsze murzyni umierają pierwsi? – huh, chyba jednak się przydal do czegos ten film…). Anyway, zdecydowanie nie polecam ‘horroru’ 13.13.13. jeśli chcecie urzadzic wieczor ze strasznymi filmami (jeśli chodzi o maraton z komediami – zdecydowanie!!). Hosci powiedzieli mi, ze mam być w domu na 11 pm, wiec jak zwykle ogarniei o 10.45 pm stwierdziliśmy, ze najwyższy czas się zbierac. Poczatkowo miała mnie zawieźć jedna dziewczyna, ale stanelo na tym, ze wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu, żeby mnie odwieźć (a i zapomniałam wspomnieć, ze ta dziewczyna mieszka poza miastem, wiec musieliśmy jechać naprawdę szybko, co było trochę zabawne haha). Gdy dotarlam do domu, moja host siostra już tam była, wiec zaczelysmy rozmawiać o naszych wieczorach itd., az w końcu stwierdzilysmy, ze będziemy razem spac w jej pokoju. Hostow nie było od piątku, wiec gdy wstalysmy, nie mialysmy sily na przygotowanie sniadania, z racji tego pojechalysmy do Bob Evans. Obie zamowilysmy sobie pancakes (ja podwojnie czekoladowe, ona podwojnie jagodowe). Moje były bardzo smaczne, ale trochę za słodkie. Georgia nie lubila za bardzo słodkich (za mało słodkie), wiec zrobilysmy trade. Gdy hosci wrócili, postanowiliśmy się trochę zabawić w halloween i powycinać dynie. Zapomnialam wspomnieć, ze wcześniej jeszcze host mama zapytala się mnie, czy chce wykapac pieska. Powiedziala mi, ze ona to lubi, wiec się zgodziłam (było to dla mnie trochę dziwne, bo mój pies nienawidzi wody i kapieli). No ale tutaj taki psikus. Gdy zaczelam zabawe w salon pieknosi, pies zaczal swirowac. I wtedy host mama w końcu postanowila podzielić się ze mna informacja, ze ona to tak wlasciwie nigdy go nie kapie, wiec nie wiedziała jak się będzie zachowywac. Opowiedziala mi tez historie jak to raz w zakładzie fryzjerskim dla psów chyba 5 osob musiało go trzymać… Okay… Skonczylam cala mokra, ale i tak było fajnie. Po tym, tak jak już mowilam, wycinaliśmy dynie. Musze przyznać, ze moja wygląda calkiem dobrze jak na ddrugi raz. Wieczorem pojechałam z host siostra pracować w Haunted House (jako czlonkinie Key Club). Było zabawnie i nawet udało mi się chyba kogos przestraszyć (wiec zadanie wykonane). Dom strachow miał być otwarty od 7 pm do 23 pm, ale na szczęście (nieszczęście) nie przyszlo dużo ludzi, wiec skonczylismy prace o 22 pm (po godzinnej przerwie lol).

moje codzienne sniadanko na zmiane z Lucky Charmsami








Ten tydzień szkolny nosil nazwe ‘Hola Coca-Cola!’. Był to spirit week organizowany przez Spanish Club. Poniedziałek (10.28) to Moustache Monday. Musze przyznać, ze czułam się strasznie głupio z tymi rozowymi wasami na twarzy (może dlatego, ze gdy weszlam do szkoły nie spotkałam ani jednej osoby z wasami…). No ale trochę mnie podwartosciowali obcy ludzie, którzy na korytarzu mówili mi, ze słodko wyglądam lub ze moja wasy sa nice/cute. Jednak nie wytrzymałam (denerwowaly mnie male wloski, które wlazily mi do dziurek w nosie) i po trzeciej godzinie je zdjelam. No ale na szczęście zalapalam się na fotke do yearbook hehehe. Po szkole tradycyjnie miałam probe do jesiennej sztuki, a później jeszcze poszlam na fitness.


Wtorek (10.29) to Twin Tuesday. Razem z moja host siostra stwierdzilysmy, ze będziemy bliźniaczkami, dlatego obie ubralysmy koszulki ‘Doing Real Stuff Sucks’ (dalam jej te koszulke w prezencie, bo jest wielka fanka Justina Biebera, a wiem, ze on taka nosi ;)). Wszyscy nam powiedzieli, ze słodko wygladalysmy. Na U.S. Government nie było naszego nauczyciela, mielismy zastępstwo i jakies kserowki do roboty, ale zamiast tego przegadałam cala lekcje z moimi nowymi koleżankami (mimo tego, ze siedzimy w tym samym rzedzie, to jednak na dwóch roznych koncach sali, wiec w końcu prawie wszyscy wlaczyli się do naszej rozmowy). Tak sobie gadalysmy i nagle jedna z nich mowi ‘Nie wiem czy to ona, czy jej akcent, ale ona jest taka slodka. Kocham ja.’ To było taaaakie mile. Pozniej poprosily mnie, żeby powiedziała jakies długie zdanie po polsku (co jest ciężkie, kiedy nie wiesz, co powiedzieć). Wiec generalnie moje proby wypowiedzenia czegos w ojczystym jezyku zostały podsumowane tekstem ‘Dude, you forgot how to speak Polish’. Wtorek to były także urodziny mojej mamy, wiec w przerwie podczas proby plotkowalam z nia dzięki takiej super aplikacji jaka jest viber ;) Po kolacji pojechałam z host siostra do Walmartu, bo musiałam kupic sobie farbki na Halloween. W drodze powrotnej wstapilysmy jeszcze do sklepu hostow, żeby odebrać *uwaga uwaga* zamrozone myszny dla znalezionych wezy, które teraz mieszkają z nami w domu…(w glowach się poprzewracalo, just saying).

Środa (10.30) to Mismatch Wednesday, ale ja jakos nie miałam ochoty na przebieranki (tym bardziej, ze mało osob się z reguly przebiera). Troche zle się czułam, wiec wlozylam luźne czarne spodnie, za duzy sweter i uggsy. Dodatkowo jak wstałam, moje wlosy wygladaly jak po burzy, wiec zwiazalam je w niedbala kitke. I ku mojemu zdziwieniu wiele osob powiedziało mi, ze swietnie wyglądam i uwielbiają mój outfit (tak to tylko w Ameryce…lol). Po szkole miałam probe, a później pojechałam z jedna z moich konselorek na joge (od razu poczułam się lepiej i trochę jak w Polsce, bo tam regularnie chodziłam na zajecia). W drodze powrotnej wstapilysmy do jej rodzicow, bo chcieli dac mi wczesno halloweenowe slodycze (moje ulubione Resse's cups). Wieczorem swietowalismy zalegle urodziny mojej host mamy (były w poprzednim tygodniu). Zaspiewalismy tradycyjne ‘Happy Birthday’ i zjedliśmy ciasto, a później wspólnie obejrzeliśmy The Voice.

audytorium/ teraz tutaj spedzam wiekszosc mojego wolnego czasu

zza kulis z ukrycia, taka sprytna jestem hehe

z moja sliczna blizniaczka


Bylam strasznie podekscytowana na czwartek (10.31) – pierwsze prawdziwe Halloween w moim zyciu! Wstalam dosyć wcześniej, żeby zdazyc pomalować twarz do szkoły (miałam kostium gorilly, ale jakos nie wyobrazalam sobie siedzenia w tej masce przez caly dzień…). Polowa mojej twarzy była tzw. ‘ladna’, a druga wygladala trochę jak twarz zombie. Do tego zalozylam czarna sukienke. Nie był to jakiś ambitny stroj, ale mimo tego uslyszalam wiele komplementow (w większości od chlopakow hehehe chociaż nawet dziewczyny mowily mi, ze wyglądam hot). Wszyscy się mnie pytali za co się przebrałam, a ja ze w sumie za nic, tylko pomalowałam twarz, a oni wtedy ‘that’s freakin’ awesome!’. Podczas 8. periodu, czyli guidance office mielismy mala imprezke halloweenowa, ktora urzadzila sekretarka dla wszystkich jej "pomocnikow". Dodatkowo dala wszystkim cukierki, co bylo bardzo mile z jej strony. Po szkole miałam probe, która musiałam opuscic wcześniej z powodu mojego pierwszego TRICK OR TREAT! Po 5 pm przyjechala do mnie Marina (kumpela z Brazylii) i poszlysmy razem zbierac cukierki (nawet deszcz nie byl nam straszny!) Mialysmy tylko jakas godzine, bo ja później jechałam pracować do Haunted House, ale i tak zebralysmy mnóstwo cukierkow (najwiecych moich ulubionych Reese’s cups). O 7.30 pm otworzyliśmy dom strachu i tym razem do 22 pm pracowaliśmy praktycznie bez przerwy. Tego dnia wcielilam się w role zombie. Było naprawdę super. I slyszalam nawet, ze jedna dziewczynka się posikala ze strachu hehehe biedne male dziecko.



z najslodsza osoba na swiecie



Haunted House


z Marina/ TRICK OR TREAT!

Halloween to chyba moje ulubione swieto hahaha


W piątek (11.01) kolejny raz był Pink-Out Friday, ale tym razem nie zalozylam nic rozowego (no dobra oprócz pary kolczyków). Były to także 21. urodziny mojej siostry, wiec wyslalam jej urodzinowego snapchata (tak po amerykańsku hehe). Po raz kolejny miałam ciekawa rozmowe na U.S. Govt., tym razem była na temat mojego imienia. Jedna dziewczyna poprosila mnie, zebym powiedziała moje pelne imie i za chwile wszyscy w klasie próbowali je wypowiedzieć (jak zwykle było to dla mnie bardzo zabawne). Jedna z dziewczyn powiedziała, ze Ula to takie super imie, ze nazwie tak swoja corke (ooo jak słodko :))))). Zostalam także zaproszona na urodzinowe sleep over w przyszla sobote. Po szkole miałam pierwsze spotkanie druzyny pływackiej. Jak to na początku – sprawy organizacyjne, przymierzanie warm-ups itd. Na koniec zjedliśmy brownies z home-made ice cream i obejrzeliśmy filmy z poprzednich lat. Jestem bardzo podekscytowana i już nie mogę się doczekać, ale to nie z powodu pływania, tylko dlatego, ze druzyna plywacka to taka druga rodzina, która jest ze sobą bardzo zzyta i robi wiele smiesznych rzeczy razem! Zaraz po spotkaniu pojechałam z host siostra do domu, szybko się spakowalysmy i razem z hostami i host dziadkami wsiedliśmy do samochodu i rozpoczelismy nasza przygode w kierunku Indiany. (Przez te wycieczke musialam ominac ostatni mecz footballu szkolnego w tym sezonie, ale na szczescie moja szkola wygrala i to dodatkowo mega super, bo z najwiekszym wrogiem ever!). Pamietacie ten film Poznaj moich rodzicow i ich super wielki busik z lazienka, kranem itd.? Tak wlasnie wygladal nasz pojazd. Podroz zajela nam jakies 5 h. Noc spedzilismy w domu przyjaciol hostow, a następnego dnia wszyscy razem pojechaliśmy na mecz footballu uniwersyteckiego (Ohio State vs. Purdue/ oczywiście OSU wygralo – 56:0 hehe). Po meczu zrobiliśmy sobie mala imprezke na parkingu z grillem i czerwonymi kubeczkami (bardzo po amerykańsku hehe). Te noc także spedzilismy w domu znajomych. Hosci rozmawiali z przyjaciolmi i oglądali chyba kolejny mecz footballu, a ja z Georgia zamknelam się w piwnicy i ogladalysmy straszne filmy (tym razem nie komedie!) i Pamietnik.


slonce tak swiecilo, ze zdecydowalysmy sie zrobic fotke z zamknietymi oczami, smart girls hehe




lunch time, czyli to co uwielbiam!


Po sniadaniu w niedziele (11.03) ruszyliśmy w droge powrotna do Coshocton. Gdy tylko tam dojechaliśmy, wszyscy razem udaliśmy się do meksykańskiej knajpy na lunch/obiad/kolacje (jak kto woli). Wieczorem obejrzałam z hostami The Voice, a zaraz chyba ide spac, bo jutro zapowiada się dlugi dzień (chyba jak każdy teraz), bo niedosc ze po szkole mam probe do przedstawienia, to jeszcze jutro rozpoczynam pływanie… Także do domu pewnie wroce jak już będzie zupełnie ciemno, yay…

wreszcie udalo mi sie zrobic!



Dzisiaj także otworzyłam wreszcie paczke od rodzicow, która dotarla do mnie w piątek. Oczywiście dużo słodyczy, prezent imieninowy, jakies polskie gadżety oraz kasza gryczana, zebym mogla zrobić pierogi. 

najlepsi rodzice i siostra, dziekuje!


Ulczix

1 komentarz:

  1. Ula suuuuuper blog czytam często Ściskam serdecznie "matka" Beata

    OdpowiedzUsuń