wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdzial XIX: hell week(s) instead of Xmas break

Z racji tego, ze przerwa swiateczna niestety, ale sie juz konczy (w zasadzie sie juz skonczyla, ale ja nie mam szkoly, wiec w sumie dalej to tak jak przerwa swiateczna), a oprocz tego mamy juz 2014, postanowilam dodac zalegly post jeszcze z grudnia hehe

12/15-12/22 Tydzien przed przerwa swiateczna

W niedziele (12/15), zaraz po powrocie z Florydy, razem z moja była host mama i host siostrami + ich rodzina wybrałam się do Columbus do teatru zobaczyć Dziadka do orzechow. Był to pierwszy raz kiedy widziałam ten balet na zywo (wcześniej widziałam tylko wersje Barbie lol). Poniedziałek (12/16) nie nalezal do najlepszych dni, bo: a) był to poniedziałek, b) musialam być w szkole przed 6, bo poranny trening i c) caly czas jeszcze wspominałam miniony tydzień, czyli wycieczke na Floryde, wiec sami rozumiecie, ze szkola była ostatnim miejscem, gdzie chciałam wtedy być. Tak sobie cwiczylismy i ciwczylismy, az nagle zadzwonil dyrektor do trenera, ze z powodu pogody przychodzimy do szkoły 2 godziny później ( fajnie, ze pogoda nikomu nie przeszkadzala, kiedy jechaliśmy na trening). Powrot do szkoły jednak nie był taki najgorszy, wszyscy mnie milo witali i mówili, ze za mna tęsknili, ooo ;))) Wieczorem po treningu poszlam z moja host rodzina na moje pierwsze Christmas party. We wtorek (12/17) umierałam na treningu (był to mój pierwszy raz po ponad tygodniu w basenie). W guidance office mielismy cookies exchange, co oznacza, ze każdy z uczniów-pomocnikow przynosil jakiś rodzaj ciastka i później każdy dostalawal po jednym rodzaju. Wiec wyszłam ze szkoły z talerzem pelnym slodkosci :))) Wieczorem mój klub Rotary miał swoje Christmas party, na które oczywiście bylam zaproszona. Tak super spedzilam czas, tyle osob do mnie podchodzilo i pytalo się jak się mam itd. Dostalam tez od nich prezent ($100 i North Face jacket, który jakims dziwnym trafem znalazł się wśród wielu prezentow pod moja choinka). W srode (12/18) musialam wreszcie nadrobić zaleglosci w szkole i napisac test z American Government. Nie bylam praktycznie przygotowana, ale bardzo lubie tego nauczyciela, wiec nie chciałam tego odwlekać. Razem ze mna pisal to jeszcze jeden chłopak i tak się dobrze zlozylo, ze on się ‘przygotowal’ ( a raczej przygotowal gotowca haha), ale przynajmniej podal mi wszystkie odpowiedzi i dzięki temu dostałam A. Po południu razem z druzyna plywacka pojechaliśmy do innego miasta na away meet. Były to dla mnie pierwsze nie w naszej szkole zawody. Bylam bardzo zestresowana, ale niepotrzebnie, bo nawet opuscilam 5 sekund w czasie. Pozniej pojechaliśmy cos zjeść do centrum handlowego i jedna z moich koleżanek tak się nudzila, ze jak zobaczyla wozek sklepowy, to stwierdzila, ze do niego wejdzie (i tutaj mam na myśli to takie siedzonko dla dzieci). Mielismy straszna beke, gdy później nie mogla wyjść z tego, bo się jej nogi zaklinowaly, haha, wiec cala druzyna plywacka ja wyciagala (pomijając tych, którzy robili viny lub snapchaty). 

paczka z przekaskami, ktora dostalam przed zawodami (Redskin/ Indianin - maskotka naszej szkoly)

to znalazlam na mojej szafce przed zawodami ;)

''swimming is killing us''/ z Marina <3


Trener się nad nami ulitowal i w czwartek (12/19) wreszcie mogłam się wyspac – odwołano poranny trening. Po popołudniowym treningu poszlam razem z moja host siostra na zawody wrestlingu (myslalam, ze zawody pływackie sa awkward, bo musisz latac w kostiumach przed wszystkimi, ale porownojac do tego to pestka, nie wiem jak te chłopaki to robia, ze lataja w tych obcisłych strojach, silujac się macają się po tylkach i nie maja z tym zadnego problemu, no ale na pewno nie były to ostatnie zawody, na które poszlam ;)). Gdy wrocilysmy do domu, zabrałam się za moje zalegle kitchen labs z healthy living, które moja host mama musiala nakrecic. I tak sobie siedzialysmy w kuchni, jadlysmy crepes, które ja zrobiłam i nagle moja host siostra ‘Jutro jest Ugly Christmas Sweater Day w szkole i my zadnego nie mamy’, wiec o 10 pm razem pojechalysmy do Walmartu kupic jakies brzydkie swetry. Piątek (12/20) z racji tego, ze był to ostatni dzień przed przerwa swiateczna, zrobili nam movie day. Oprocz tego moja opiekunka z guidance office zrobiła Christmas party dla swoich pomocnikow podczas lunchu. Pozniej miałam kilka lekcji, których tak naprawdę nie można nazwac lekcjami, po prostu godziny nic nie robienia. Jednak nauczyciele nie pozwolili mi spac, bo podchodzili do mnie i zasypywali tysiącem pytan o polskich swietach, o Polsce itd, no ale nie narzekam. Po szkole pojechałam z host siostra do jej taty (jest w Rotary), który miał swój dyżur w sklepie przy zbieraniu pieniędzy w ramach jakiejś akcji charytatywnej. Wiec mu pomoglysmy i przez godzine stalysmy w hallu supermarketu, dzwoniac dzwonkiem, zbierajac pieniadze i zyczac wszystkim Wesolych Swiat. Po 4 pm razem z moja host rodzina pojechaliśmy do Canton (miasta oddalonego o jakas godzina od naszego) na Christmas party do rodzicow mojego tak jakby host taty (w sumie to nie wiem jak go nazwac, bo on jest rozwiedziony z moja host mama, ale jest tata mojego host rodzeństwa i oni maja bardzo dobre relacje, wgl spędzaja razem dużo czasu, no ale nie jest on moim host tata). Bardzo polubiłam jego tate i zone jego taty, dużo z nimi gadałam. Byli zachwyceni moim sposobem trzymania noza i widelca, haha, powiedzieli, ze jem w taki sposób jak ludzie w tym serialu kostiumowym Downton Abbey, lol (ja jednak w dalszym ciągu nic szczególnego w tym nie widze :P). Nie ma tak, ze w weekend mam trochę luzu, bo nawet wtedy nie mogę sobie pospać. W sobote (12/21) musialam rano wstać, bo mielismy meet away w Lexington (miasto ok. 2 h od Coshocton). Gdy przed wyjściem weszlam do kuchni, znalazłam karteczke od mojej host siostry z napisem: Good luck today Ula! Swim your heart out! Było to takie słodkie :))) Zawody minely szybko i jak zwykle się dobrze bawiłam, mimo ze najlepszym pływakiem nie jestem. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w centrum handlowym, żeby cos zjeść. Dzieki temu mogłam odhaczyć kolejny punkt na mojej liscie ThingsToDo, a mianowicie zdjecie w budce fotograficznej. Wieczorkiem razem z moja host mama i siostra postanowilysmy wejść w swiateczny klimat (bo pomimo tego, ze już od listopada można było wszędzie ogladac swiateczne dekoracje, to jakos tego nie czułam) i obejrzalysmy Christmas movie, czyli Christmas Cupid


W niedziele (12/22) wybrałam się z moja pierwsza host rodzina do kościoła, a po powrocie pojechałam z moja host siostra do moje konselorki (tej starszej) robic ciastka. Pozniej z moja host rodzinka postanowiliśmy obejrzeć jakiś film i padlo na Love Actually, no bo dla mnie to żadne swieta jak tego nie obejrze ;)


HELL WEEK

Poniedziałek (12/23) – pierwszy dzień tygodnia piekla, czyli podwojnego treningu każdego dnia. O 7 am w szkole dry land przez godzine (bieganie + ćwiczenia cardio, silownia itd.) + godzina pływania. Po 9 am powrot do domu, jedzenia i spanie, a na 3 pm już z powrotem do szkoły na dwugodzinne plywanie. Tak generalnie wygladal mój każdy dzień podczas przerwy swiatecznej, dlatego do końca nie mogę tego nazwac przerwa swiateczna (no ale było tez trochę funu !). Trener był tak laskawy, ze dal nam az 2 mozliwosci opuszczenia trenigu, wiec ja jedna ze swoich wykorzystałam już pierwszego dnia. Razem z moja host rodzinka pojechałam do Canton na swiateczne zakupy (no bo w końcu trzeba było kupic prezenty ;)). Zrobilismy sobie nawet zdjecie ze Sw. Mikolajem! (dla wszystkich niewierzących – on istnieje!!). Podczas zakupow dowiedziałam się tez, ze mam rosyjski akcent. Wieczorem mielismy team bonding w domu jednej dziewczyny z druzyny. Obejrzelismy Scary Movie 5, a później graliśmy w truth or dare. Było bardzo fajnie, dawno się tak nie posmialam jak wtedy. Uwielbiam moja druzyne!

grafik

host rodzinka <3


Wtorek (12/24) – Wigilia i drugi dzień hell weeku. Tego dnia mielismy tylko poranne pływanie przez ponad 2 h (stresznie ciezki trening, w ogole myslalam, ze zwymiotuje no ale nieważne…). Pozniej mielismy pizza party i gag gift exchange (bo generalnie jakos przed przerwa losowaliśmy komu kupujemy prezenty i to miały być jakies smieszne). Ja dostałam 2 slowniki (jeden angielski, a drugi angielsko-hiszpanski --> nie mam pojęcia na co mi on, bo nie ucze sie hiszpanskiego, ale i tak beka), bo ta dziewczyna co mnie miała, to zawsze jak zaczynam z nia gadac, to ona mnie nie może zrozumieć przez mój akcent haha + dala mi jeszcze karte podarunkowa do Applebee’s (z czym bardzo dobrze trafila, bo to jedna z moich ulubionych restauracji). Po południu robiłam bransoletki na drobne prezenty. Pozniej przyszedł tata mojego host rodzeństwa, zjedliśmy kolacje i otworzyliśmy czesc prezentow, bo on i mój host brat wylatywali nad ranem do Californii na mecze hokeja ulubionej druzyny mojego host brata. Po 8 pm poszlam razem z moja host siostra do ludzi z Rotary na Christmas Party, które bardzo mi się podobalo. Wiekszosc czasu przegadałam z mezem mojej konselorki (tej młodszej),  jego bracmi oraz moim bylym host tata i jedna z moich byłych host siostr. Zagadalam tez do tego weterynarza, u którego bylam kiedyś w klinice i zaprosil mnie, zebym przyszla obejrzeć jak robi operacje. Po imprezce pojechałam z moja była host rodzina na pasterke. Specjalnie wyjechaliśmy wcześniej, żeby na pewno mieć miejsca siedzące, ale zupełnie niepotrzebnie, bo w kościele praktycznie nikogo nie było. Przed Msza Sw. sluchalismy koncertu kościelnego, który jak się dowiedziałam jest tutaj tradycja. Siedzielismy w tym kościele ok. 30 min zanim się rozpoczela uroczystość, wiec nic dziwnego, ze trochę mi się przysnelo, ale przynajmniej bylam lepsza od mojego host taty, który usnal podczas Mszy hahaha. Trochę po 1 am byli hosci podrzucili mnie do domu i w ogole nie bylam zmeczona, wiec wzielam się za pakowanie prezentow (jak zwykle wszystko na ostatnia chwile…). Spac poszlam jakos po 3 am i wstałam niewiele po 8 am, no bo to Boze Narodzenie, wiec otwieranie prezentow rano, uroczyste śniadanko i takie tam. Przed południem przyjechal tata mojej host mamy i w miedzy czasie jak ja gotowałam barszcz czerwony, to wspólnie lepiliśmy pierogi z kapusta i grzybami (no dobra, pieczarkami). Moja host mama upiekla jeszcze szynke i cornbread. Wiec tak sobie zasiedliśmy do kolacji kolo 5 pm, sluchajac swiatecznej muzyki (trochę polskiej, torche amerykańskiej). Ok. 6 pm razem z moja host siostra pojechalysmy do domu innego wymienca z Polski, który chodzi do szkoły do innego miasta niedaleko Coshocton ( ok. 15 min). Ja go nigdy wcześniej nie widzialam, ale moja host siostra go zna i mu powiedziała, ze mamy polskie jedzenie na swieta, wiec postanowilysmy mu zawieźć. Ma bardzo mila host rodzine i takiego kochanego host brata, którego bym poslubila, gdyby nie fakt, ze ma 13 lat haha. Jego host mama, gdy tylko sprobowala moich pierogow, powiedziała, ze musze jeszcze kiedyś wpaść i ja nauczyć jak się je robi. W ogole z tym Polakiem to probowalam cos gadac po polsku, ale nam obojgu było tak ciężko, ze np. jedno pytalo się o cos po polsku, to drugie odpowiadalo po angielsku, no ale beka generalnie. Siedzialysmy tam chyba do 00.

mala choinka w kuchnii

po rozpakowywaniu 

Peyton <3

prezenty!

prawie jak babcine <3


W czwartek (12/26) obudziłam się z rozowym i spuchniętym okiem. Nie miałam pojęcia co to, ale bolało. Mimo wszystko poszlam na trening i jak mnie trenerzy zobaczyli, to powiedzieli, ze powinnam pojsc do lekarza. Tak się dobrze zlozylo, ze po treningu bylam umowiona z moja konselorka (ta mlodsza) na lekcje yogi, a ona akurat jest okulista. Wiec po ćwiczeniach pojechalysmy do jej gabinetu, gdzie zbadala moje oko, dala jakies krople i zwolnienie z pływania (z czego oczywiście się bardzo smucilam hahaha). Po 12 pm wrocilam do domu, zrobiłam sobie kompres i poszlam spac. Po południu pojechałam z moja host siostra, tym Polakiem i jego znajomym do Zanesville (miasta ok. 30 min od Coshocton). W sumie tam nic konkretnego nie robiliśmy, poszliśmy na zakupy, do Chipotle i Starbucksa.
Z racji tego, ze moje oko w dalszym ciągu nie było w najlepszym stanie w piątek (12/27) również nie poszlam na trening. W zamian za to wybrałam się do tego weterynarza, żeby obejrzeć operacje. Przeprowadzal kastracje psa, suczki i kotki. Bylam zdumiona, ze się tam nie porzygalam (nawet nie czułam się niedobrze ani nic, wow!). Gdy wrocilam do domu, przywitali mnie kuzyni mojej host mamy oraz paczka od moich przyjaciol z Polski (bardzo mila niespodzianka, dziekuje :)). Po południu poszlam z moja host siostra na mecz koszykówki do mojej szkoły. Caly czas generalnie prowadziliśmy, no ale i tak przegraliśmy w ostatnich minutach… Do domu wrocilysmy po 9 pm i razem z moja host mama i kuzynkami wzielysmy się za robienie ciastek. Bardzo slodki wieczo!



prezencik >>>>>

buckeyes <3 <3 <3


W sobote (12/28) poszlam na mój pierwszy (i mam nadzieje, ze ostatni) amerykański pogrzeb. Z racji tego, ze to katolicka rodzina to w sumie Msza niczym się nie roznila od naszej. Jedyne tylko, ze odbyla się w parafii osoby zmarłej, a po nabożeństwie tylko najblizsza rodzina pojechala na cmentarz. Pozniej był tez lunch dla wszystkich osob, co były na pogrzebie (a i jeszcze zapomniałam dodac, ze w piątek były calling hours, czyli czas, w którym szlo się do domu pogrzebowego, żeby zlozyc kondolencje rodzinie; była wystawiona tam także otwarta trumna z cialem). Po południu robiłam jeszcze więcej ciastek z moja host mama, a wieczorem pojechałam z host siostra na mecz koszykówki do innej szkoły, bo ten Polak gral. Po drodze do domu zaopatrzylysmy się w romansidła, pizze i lody i reszte soboty spedzilysmy przed tv.

peanut brittle <3


Niedziele (12/29) spedzilam z moja była host rodzina u babci, gdzie zebrala się cala rodzina. Najpierw trochę sobie pogadaliśmy, pojedliśmy przerozniste przekąski (ja przywiozłam moje ciastka), później był obiad i otwieranie prezentow. Z racji tego, ze oni sa bardzo duża rodzina to robia tak, ze wśród dzieci każde dziecko  losuje jedno dziecko i kupuje prezent, a wśród dorosłych to jest tak, ze każdy z dorosłych ma przynieść jeden prezent, który bylby dobry zarówno dla kobiety jak i mężczyzny (no powiedzmy haha), klada wszystkie prezenty zapakowane na srodku pokoju, losuja numerki i osoba, która ma numer 1 pierwsza wybiera prezent, a kazda nastepna osoba może wybrać prezent ze sterty lub zabrać prezent, ktorys z tych co ktoś już otworzyl. Wiec generalnie smiesznie było, mam nadzieje, ze w przyszłym roku zrobimy cos takiego u mnie w domu.

ciacha!!!!!!


We wtorek (12/31) nadszedł długo oczekiwany dzień (a przynajmniej taki by był, gdybym była w Polsce). Początkowo miałam isc na jakas wieksza dzamprezke do takiej laski, ale ktoś doniosl policji o tej imprezce i mama tej dziewczyny odwolala ja (wiec w sumie chyba dobrze, ze jej nie było, bo prawdopodobnie wrozyloby to jakies kłopoty…). Bylam trochę zawiedziona  tym, ze ludzie w Ameryce za bardzo nie obchodzą tego dnia i w większości zostają w domu i ogladaja relacje z Nowego Yorku. Ja na szczęście w końcu cos wykombinowałam z moja host rodzinka i pojechalysmy do Akron (miasta ponad 1 h od Coshocton) na First Night of Akron. Generalnie przez caly wieczor latalysmy po miescie, ogladalysmy jakies magic shows, rzeźbienie w lodzie itd., a o 00 pokaz fajerwerkow.

FEJERWERKI!!!


IMPREZOWICZKI!!!


Nowy Roku (01/01) zaczelam od późnego wstawania, z reszta nie tylko ja, ale cala moja host rodzinka. Kolo 2 pm stwierdzilysmy, ze przydaloby się ogarnąć, wiec wstalysmy z kanapy i pojechalysmy do Walmartu po jakies jedzenie i po filmy, i reszte dnia spedzilysmy przed tv ogladajac komedie (The Big Wedding, The Heat i We’re the Millers) i obzerajac się bardzo ‘’zdrowym’’  jedzeniem.
W czwartek (01/02) mielismy tylko poranny trening, bo po południu miały być zawody, ale z powodu warunków pogodowych zostały odwołane (wiec popołudniowy trening także był odwołany!). W piątek (01/03) nie poszlam na trening, bo jestem przeziebiona, a na dworze było bardzo zimno, wiec nie chciałam ryzykować (tak naprawdę to każdy pretekst jest dobry, żeby opuscic trening). Po kolacji w KFC wrocilysmy do domu i obejrzalysmy Identity Thief.
Ostatnia sobota przerwy swiatecznej (01/04) – znowu nie mogłam się lenic, bo nawet wtedy mielismy trening i mimo ze dalej nie czułam się zdrowa, to stwierdziłam, ze zaszczycę ich swoja obecnoscia. Ok. 1 pm poszlam razem z moja host siostra do naszej szkoły na wrestling meet. Mieli bardzo duże zawody, wiele szkol przyjechaly, przez co były tlumy na sali gimnastycznej (no ale przynajmniej można było popatrzeć na wielu ladnych chlopakow haha). Spedzilysmy tam ok. 2 h, gadając z ludzmi i trochę ogladajac zapasy. Pozniej pojechalysmy na zakupy, a wieczorem do innej szkoły na mecz koszykówki (o mamusiu, jakichś ladnych chlopakow ta przeciwna druzyna miała, wow! Przynajmniej się nie nudziłam ;)). W drodze powrotnej zahaczylysmy jeszcze o wzgórze, żeby popatrzeć na miasto noca (chyba wam już kiedyś opowiadałam, ze moja host siostra mnie tam kiedyś zabrala) i do domku.
W niedziele (01/05) wreszcie się zabrałam za jakas prace domowa i esej, który oddaje nie wiadomo już od kiedy (nie moja wina, ze nie jestem dobra w pisaniu strasznych historii… love story – ok! ale nie scary story…). Po południu ogladalismy tez Great Gatsby, a później pojechałam z moja host siostra do apteki i zahaczylysmy tez o Burger Kinga na lody. Wieczor spedzilam na modleniu się o brak szkoły następnego dnia z powodu mrozow, bo wszędzie dookoła szkoły byly poodwolywane tylko nie moja. Wiec w poniedziałek (01/06) chcąc nie chcąc wstałam o tej 5.30 am, żeby się wyszykować na poranny trening i tu nagle zadzwonil telefon ze szkoły, ze zamknieta! A to oznaczalo także, ze morning practice było odwołane także! Nasz trener taki krejzol chciał w dalszym ciągu mieć popołudniowy trening (mimo ze na dworze jest -20 C), ale dyrektor się na to nie zgodzil i odwołano! Wiec generalnie to spedzilam caly dzień w moim cieplutkim lozku spiac. Wieczorem odwiedzil nas przyjaciel mojej host siostry, który jest w druzynie pływackiej i razem obejrzeliśmy Bridesmaids, a później Teen Wolf.
Jutro nie mam znowu szkoły i treningow! #lovelife

Wow, ten post jest dlugi! Chyba najdluzszy z dotychczasowych… (dluzszy nic moja straszna opowieść na angielski haha). Przepraszam, ze z takim opóźnieniem, ale wreszcie napisałam i nadrobiłam zaleglosci ;)
Podsumowujac: Swieta w Ameryce sa bardzo skomercjalizowane, ludzie tylko się popisują kto wydaje więcej pieniędzy na dekoracje domu i porownujac do polskich rodzinnych swiat, to tutaj fakt spędzasz czas z ludzmi, których kochasz, ale glownie sa to przyjaciele (no ale to pewnie tez zalezy od rodziny; gdyby moja byla katolicka, moze wygladaloby to troche inaczej). Nie wiem, może to tak tylko u mnie w domu w Polsce jest, ale my długo się przygotowujemy do swiat, pieczemy te wszystkie ciastka, szynki itd., pilnujemy, żeby było 12 potraw na stole, a tutaj to oni nie maja jakichś większych tradycji (np. moja host mama do ostatniego momentu zastanawiala się cos zrobi, az w końcu stanelo na pieczona szynke). Oni tutaj za bardzo nic nie chca robic, maja wolne, wiec to czas na odpoczynek, a nie gotowanie i takie tam (np. moja host mama powiedziala, ze ona wiecej gotuje na Swieto Dziekczynienia niz na Boze Narodzenie).  Nawet jakos za bardzo się w te swieta nie stroiłam, bo tutaj nikt się nie stroil. No ale przynajmniej doswiadczylam czegos nowego. I nawet nie przypuszczałam, ze dostane tak dużo prezentow, no bo od Rotary, od obu konselorek, od moich byłych hostow, od bylej host siostry, od aktualnej host siostry, od host brata, od host mamy, od taty mojego host rodzeństwa, od kuzynki mojej host mamy i od siostry mojej bylej host mamy. Moje ulubione to: bilet do Cedar Point (taki park z roller coasterami w Ohio), bransoletka z moim imieniem, swiateczny ornament z moim imieniem, mata do yogi oraz rama ze zdjęciami z mojego dotychczasowego pobytu tutaj (+praktycznie od kazdego dostalam fuzzy socks, wiec mam juz zapas na cala zime haha).

czesc prezentow :)


ten ornament >>>>

paczka od moich rodzicow <3

piernik, ktory mi babcia upiekla i wyslala <3

 i babcine pierniczki <3

moj swiateczny/ zimowy laptop >>>>

tak wlasnie wygladala drobna paczka od moich rodzicow haha

Sylwester tutaj tez dla nich jakiś specjalnie wazny nie jest, dlatego gdy jeszcze nie miałam jakichś planow, zyczylam sobie, zebym bylam na te jedna noc z moimi przyjaciolmi w Polsce na jakiejś imprezce, no ale w mimo wszystko spedzilam bardzo udany wieczor/ noc  z moja host mama i siostra, i koniec koncow nie zamieniłabym tego :))

Troche spóźnione, ale od serca – POWODZENIA W NOWYM ROKU!




wlasnie dlatego szkoly sa pozamykane


Ulczix

1 komentarz:

  1. Czekam na jakieś nowe wieści :) Przyjemnie się czyta twojego bloga i choć nie piszesz bardzo często to nadrabiasz długością :D

    OdpowiedzUsuń