Okay, oficjalnie stwierdzam, ze jestem chyba najgorsza
blogerka ever (a w dodatku nie dotrzymuje tez obietnic…). Także teraz już nie
„postaram się poprawić”, tylko na serio się poprawie! Btw, to bardzo mile gdy
tyle osob pisze do mnie, ze czeka na kolejny post, dziekuje ;)
Możecie mi wierzyc lub nie, ale matematyka stala się
moim ulubionym przedmiotem, LOL. Uwielbiam moja klasa i nauczyciela! Nie ma
chyba lekcji, na której bym się chociaż raz nie zasmiala, haha. No ale nic
dziwnego skoro ludzie czasem zadaja takie głupie pytania (na początku mnie to
irytowalo, ale teraz mnie to bawi ;)). I mimo tego ze tutaj nikt się z nikogo
nie smieje (ani z niczyjej głupoty), to gdy ja zaczynam się smiac, to wszyscy
się smieja z mojego smiechu i później zaczynamy o tym gadac, przez co zdobywam
nowych przyjaciol ;)
Piątek (4.10) był bardzo przyjemnym dniem. Tak się
zlozylo, ze na ten dzień przypadal w szkole jakiś apel typ „co robic gdy do szkoły
wejdzie jakiś szaleniec i będzie chciał wszystkich zastrzelić?”, homecoming assembly
i pep rally (nawet zlapalam mala pilke do footballu od cheerleaderek ;)).
Wieczorkiem oczywiście mecz footballu. Szczerze to sadzilam,
ze skoro to „homecoming game” to będzie to cos wielkiego. Rozczarowanie. Ten
mecz nie roznil się niczym od innych, był nawet trochę gorszy (no może
zaskoczeniem było to, ze przegraliśmy, zartuje, zaskoczeniem by było gdybyśmy
wygrali haha). Sadzilam, ze przyjdzie milion ludzi, ale sekcja uczniowska była
mniejsza niż na innych meczach. Mimo wszystko spedzilam mily wieczor, tylko
jednak myslalam, ze będzie to cos większego.
Sobota (5.10) – Homecoming. O 1 pm miałam wizyte u fryzjera.
O 4.30 pm przyjechal moj partner i zaczelismy cykac fotki (Amerykanie maja
chyba jakas obsesje na punkcie zdjęci, ale przynajmniej zostają jakies
wspomnienia ;)). Pozniej pojechaliśmy w inne miejsce do naszej grupy, żeby
robic jeszcze więcej zdjęć… Powiem tak, było to trochę dziwne, bo niedosc ze nie znalam za bardzo mojego
partnera (homecoming to był drugi raz kiedy go na zywo widziałam), a tym
bardziej grupy, z która miałam spedzic czas przed tańcami (ale w ogole to taki
prestiż, bo w mojej grupie była krolowa homecoming hehe). Po zdjęciach
pojechaliśmy do restauracji na obiad/kolacje. Nie bylam za bardzo glodna i tez
nie chciałam, żeby pekla mi sukienka, dlatego zamowilam tylko salatke, która
zjadłam do polowy (haha). Wszyscy byli dla mnie bardzo mili i dzięki nim wiem,
ze Amerykanie wcale nie jedza uszy sloni (tak, wiem ze to głupio brzmi, ale
podczas county fair moja host rodzina caly czas utrzymywala mnie w przekonaniu,
ze to sa prawdziwe slonskie uszy, w szczególności moja host siostra :P), jednak
to tylko rodzaj naleśnika, który jest bardzo duzy, przez co przypomina ucho
słonia. Pozniej pojechaliśmy do domu jednego chłopaka, żeby pochillowac przed
tańcami. Dziewczynom tak bardzo spodobal się mój akcent, ze az prosily mnie, zebym
wymawiala rozne imiona (wszystkie imiona były oczywiście z „r”). Chciały tez, zebym
zrolowala moje „r”. Kiedy jedna to uslyszala, to kazala mi powiedzieć imie
„Russell” ze zrolowanym „r”. Zaraz po tym zaprowadzila mnie do chłopaka, który
tak się nazywa, zebym mu to powiedziała, a on zapytal się mnie, czy nie
chciałabym pojsc z nim na silownie (hmmm… okaaay haha/ później tez gdy widział
mnie w szkole, prosil zebym powiedziała jego imie do jego kolegow, bo uwielbia
to).
Wybila godzina 8 pm, wiec wszyscy zebraliśmy się i
pojechaliśmy do szkoły. Najpierw stanelismy w kolejce do fotografa, żeby zrobić
kolejne (!) pamiątkowe zdjecie, a później poszliśmy na sale gimnastyczna.
Tematem przewodnim były „Lights by the night” czy cos takiego (za bardzo nie
wiem, bo dowiedziałam się, ze był jakiś temat, dopiero gdy weszłam na sale :P).
Wszystko było bardzo ladnie przystrojone. Na scianach wisiały plakaty z
budynkami i swiatelka (nawet były ulozone wieżowce na scianach z tych
swiatelek). Były tez stoly z napojami, słodkimi przekąskami i takimi swiecacymi
bransoletkami (bardzo fajny pomysl ;)). Nie chwalac się, wszyscy mówili mi, ze
swietnie wygladalam (a nawet jak nie mówili, to dalo się to zauwazyc po ich
minach, mam na myśli w szczegolonosi chlopcow ;)). Mój kolega z Finladii
przywital mnie tak: Ulala! (to było słodkie ;)). Tance skonczyly się o 11 pm.
Na początku myslalam, ze co to ma być, ze koncza się tak wcześnie, ale szczerze
mowiac, nie miałabym sily zostać tam dluzej. Wieczor zaliczam do bardzo
udanych, ale na prom musze poszukać sobie lepszego partnera (haha/ nie byl za dobrym tancerzem, na szczescie inni chlopcy - tak).
 |
Jedno z moich ulubionych zdjec z Homecoming ;) |
 |
Z najlepsza host siostra na swiecie! |
 |
A tu jak zwykle jakas beka :P |
 |
Z przyszla host siostra :) |
Niedzielny poranek (6.10) był tragiczny. Nie miałam sily na nic. Mimo wszystko trzeba było się jakos ogarnąć, bo po kościele pojechałam z hostami na corn maze. Było rewelacyjnie! Chodzilismy po polu kukurydzy przez pewien czas i trochę się zgubiliśmy, ale to było zabawne!
 |
A tak wyglada moja fryzura nastepnego dnia |
W poniedziałek (7.10) po szkole miałam pierwsze spotkanie w sprawie jesiennej sztuki. Czytalismy scenariusz i omawialiśmy sprawy organizacyjne. Tytul sztuki to „Flying Crows”. Mam dwie mniejsze role (w tej sztuce były tylko 4 glowne role): jedna to corka doktora, a druga to taka kobieta, która jest bardzo atrakcyjna i jedna postac ja bardzo lubi…;)
We wtorek (8.10) przypadal dzień mojej prezentacji w klubie Rotary. Zostalam o tym poinformowana ok. 2 tygodnie wcześniej. Chcialam się przygotować na spokojnie wcześniej, no ale wyszlo jak zwykle. Zaczelam robic moja prezentacje wieczorem w poniedziałek i siedziałam nad nia chyba do 3 am. Z racji tego, ze polegala glownie na zdjęciach, chciałam wstać ok. 6 am, żeby jeszcze jakos przecwiczyc. No ale jakos tak wyszlo, ze nie uslyszalam budzika i obudziłam się dopiero o 7.10 am (także z przygotowan nici…). Ale spokojnie, wykorzystałam na to moj pierwszy period (Honors Algebra 2 – tak się zlozylo, ze akurat wtedy robilismy cos nowego, czego w Polsce się nie uczylam, wiec nie miałam pojęcia później jak odrobić prace domowa; pocieszałam się tym, ze większość ludzi, która uwazala na lekcji, w dalszym ciągu nie miała pojęcia, co się dzialo haha). Mimo ze spalam tylko 3-4 h, bylam pelna energii. Normalnie zachowywałam się jakbym miała ADHD. Podczas lunchu stwierdziłam, ze chyba się stresuje, ale wszyscy się bardzo zdziwili, bo wygladalam bardzo pewnie siebie. O 11.30 am hosci odebrali mnie i innych exchange students z mojej szkoły (oni nie sa z Rotary, ale chcieli zobaczyć moja prezentacje) i pojechaliśmy na spotkanie. Najpierw zjedliśmy, ale ja za bardzo nie mogłam jesc, bo się "troszkę" stresowałam. No i nadeszla wielka chwila. Zaczelam bardzo "zabawnym" zartem typu „przepraszam, ale mój angielski nie jest za dobry, wiec mam nadzieje, ze nie macie nic przeciwko, jeśli będę kontynuować po polsku” hehehe. Pozniej opowiadałam jakies historyjki o rodzinie, jedzeniu itd., nie wiem czy gadałam bez sensu, czy rzeczywiście jestem zabawna, ale ludzie się często smiali. Na koniec podziekowalam za uwagę oraz za to, ze dzięki nim moje największe marzenie staje się rzeczywistocia. Po prezentacji wiele osob podeszlo do mnie i gratulowalo wspaniałego programu oraz poczucia humoru. Do szkoły wrocilismy po 1 pm, czyli byliśmy troszkę spóźnieni na 7th period (co wcale mi nie przeszkadzalo :P). Po szkole nie miałam proby, wiec wracałam z moja szoferka i jej kolezanka. Stwierdzilysmy, ze zajedziemy jeszcze do tego miejsca z shake’ami (ucieszyłam się, bo bardzo lubie to miejsce). Po drodze dziewczyny wypytywaly się mnie, co sadze o chłopakach z naszej szkoły , kogo lubie itd. (teraz już pewnie wszyscy wiedza -> +/- malej szkoły haha). Gdy weszlysmy do baru, od razu zauwazylam, ze jeden z pracowników flirtuje z moja kumpela. Powiedzialam jej to po cichu, na co on, ze w tym miejscu nie szepczemy, tylko mówimy glosno. Moja szoferka powiedziała, ze to dlatego, ze jestem niesmiala. Z racji tego, ze bylysmy jedynymi klientami zaczelismy wszyscy wspólnie gadac. Pracownicy zalapali, ze jestem wymiencem i dorzucali swoje trzy grosze do naszej rozmowy o Ameryce itd. Tak sobie gadaliśmy i nagle wszedł jeden chłopak z naszej szkoły (nic nie mowiac, był jednym z tych chlopakow, o których opowiadałam wcześniej dziewczynom w samochodzie, jedna z nich od razu się do mnie usmiechnela, gdy go zobaczyla). Stanal kolo mnie i wtracil się do naszej rozmowy. Pracownicy powiedzieli, zebym przestala być niesmiala, bo nikt mnie tutaj nie zna i będę tutaj tylko rok, wiec mogę być kimkolwiek zechce. Powiedzieli tez, zebym zaczela być glosna i zmusili mnie do wykrzykiwania tekstow typu ‘What’s goin’ on??!’. Na co ten chłopak powiedział mi, ze mam być ‘loud and proud’.
Po szkole w czwartek (10.10) pojechałam z hsiostra na mecz soccera dziewczyn i siatkowki, także dziewczyn. Gdy tylko stanelysmy w sekcji uczniowskiej, od razu jakies dziewczyny poprosily mnie, zebym powiedziała ‘Russell’ ze zrolowanym ‘r’, bo slyszaly od tego chłopaka, ze ja to tak swietnie mowie (ja i moje sławne ‘r’ hehe). Przed następnym meczem pojechalysmy do takiego baru z lodami, gdzie zamowilam sobie flurries ze snikearsem (jak super ze nie trzeba jechać do maca, żeby kupic ‘mcflurry’). Nasza druzyna nie jest za dobra, ale nawet nie zwracałam uwagi na gre, bo przegadałam caly mecz z tym chłopakiem z Finlandii i z Wegier (chyba mogę powiedzieć, ze sa oni jak na razie jednymi z moich najlepszych przyjaciol tutaj ;)).
W piątek (11.10) był ‘Pink Out Day’, czyli wszyscy po prostu mieli ubrać się na rozowo (z racji miesiąca walki z rakiem piersi). Superancko, bo praktycznie wszyscy potraktowali sprawę poważnie i chociaż mieli na sobie jakiś drobny rozowy element. Wszyscy swietnie wyglądali. Po szkole miałam probe i było mega smiesznie, bo cwiczylismy nasza ‘scene pocalunku’. Nie musimy się calowac, bo stoimy za takim ekranem do projektora, ale mamy być blisko siebie, wiec rezyser wymyslila, zebysmy grali w wojne kciukow. Jest generalnie straszna beka, bo ja za bardzo nie umiem w to grac (tak, wiem, ze nie ma w tym nic trudnego), wiec caly czas się z tego smiejemy, ale to dobrze, bo wlasnie mamy się smiac (chichotac).
Wieczorem jak co piątek był mecz footballu. Wczesniej pojechałam z hsiostra i jej przyjacielem do meksykańskiej knajpy. Podczas gry dalej funkcjonowal ‘Pink Out Day’, wiec praktycznie wszyscy kibice byli ubrani na rozowo, a zawodnicy mieli długie rozowe skarpety (wyglądali przekomicznie). Ku mojemu zaskoczeniu nasza druzyna grala bardzo dobrze i nawet mogliśmy wygrac, ale sedzia tam czegos nie uznal. Po meczu pojechaliśmy na parking przed nasza szkole (to jest glowne miejsce spotkan tutejszych nastolatkow). Akurat jak tam dojechaliśmy, to przyjechal dyrektor i kazal wszystkim odjechac. Wiec sprytnie pojechaliśmy na parking/ plac zabaw do szkoły podstawowej. Było bardzo fajnie (nie wiem ile razy to już powiedziałam, ale kocham Amerykanow, sa tacy zabawni!).
W sobote (12.10) pojechałam na miesięczny Rotary Exchange Students Meeting. Jak zwykle przyszli exchange students byli mile widziani, wiec moja hsiostra tez pojechala. Było mega! To był chyba najlepszy weekend ze wszystkich do tej pory. Najpierw pracowaliśmy w grupach nad skeczami o cechach wymiencow. Pozniej graliśmy w corn hole, wycinaliśmy dynie (jak na to, ze to był mój pierwszy raz, to nie poszlo mi najgorzej :P) oraz wylawialismy jabłka z miski (apple bobbing). Poczatkowo nie miałam zamiaru się w to bawic, bo nie chciałam być mokra, ale skoro jedna z cech wymienca jest ‘be in the moment’, musiałam to zrobić. Mialam male problemy z wyciagnieciem jabłka (dziwne by było, gdybym ich nie miałam haha). Najpierw zamiast wylowic jabłko, to odgryzłam kawalek, później wylowilam jabłko, ale za pomocą czola, wiec mi tego oczywiscie nie uznali, ale za trzecim razem w końcu mi się udało i zajelo mi to tylko (az) 15 sec (powiem tak, byli duzo gorsi lub tez tacy, ktorzy mimo ze probowali pare razy, to tego nie zrobili hehe). Potem mielismy ognisko i obowiązkowo s’mores (uwielbiam to <3). Około 10 pm rozdzielili inbounds i outbounds (wymiencow i przyszłych wymiencow) i ja, jako ze jestem wymiencem zostałam z pozostałymi przy ognisku. Duzo rozmawialiśmy, dzieliliśmy się doświadczeniami, mowilismy o złych i dobrych momentach, o problemach i wspólnie staraliśmy sie znaleźć rozwiązanie. Na koniec Rotarianie dali każdemu z nas notes i długopis, i teraz mamy za zadanie spisywać codziennie jedna rzecz, która się tego dnia wydarzyła i za która byśmy chcieli podziekowac. Podczas następnego weekendu będziemy się dzielic tym. Strasznie podoba mi się ten pomysl. Przed 00 udalismy się do budynku i zaczelismy przygotowania do spania, ale tak naprawdę zastelismy dopiero gdzies kolo 2 am (nocne rozmowy i te sprawy ;)).
W niedziele (13.10) pobudka wcześnie rano, śniadanko i do domu. Bylam tak strasznie zmeczona, ze spalam cala droge w samochodzie, a później wzielam prysznic i chillowalam caly dzień – lazy Sunday, czyli to co lubie ;)
 |
Wycinamy dynie! |
 |
Wylawiamy jablka! |
Dzisiaj jest poniedziałek (14.10), wlasnie wrocilam z fitnessu, probuje skonczyc tego posta, a tu nagle wola mnie hsiostra, zebym obejrzala z nia 'Halloweentown', wiec znowu musialam to na chwile odlozyc...
Przepraszam, ze tak długo zawsze musicie
czekac. Mam tez jedno pytanie, czy lepiej odpowiadać na pytania w komentarzach
czy pod koniec kolejnych postow?
Ulczix